sobota, 8 marca 2014

Fourth

(Rozdział niesprawdzany, więc przepraszam za błędy)
1970.
- Szukasz czegoś? - Usłyszał melodyjny głos tuż za sobą. Zacisnął mocno palce na materiale brązowego płaszcza, który musiał na siebie założyć mimo panującego gorąca. Sam nie wiedział, czy cokolwiek ma odpowiadać, czy może lepiej będzie, jak wyjdzie. Wiedział, że Blair jest na niego zła, a najprawdopodobniej ciągnięcie z nią rozmowy, będzie początkiem kłótni. A przecież obiecał sobie, że na planie odsunie od siebie wszystkie te negatywne myśli i pozostanie czysty, a towarzyszyć mu będzie jedynie pasja.
- Uhh, tak – mruknął po chwili zastanowienia, obracając się przodem do dziewczyny. Jak zwykle wyglądała ślicznie – ucharakteryzowana do kolejnej sceny, jednak nadal pozostawało w niej coś oryginalnego, naturalnego. - Mój scenariusz nagle zniknął, a nie pamiętam kilku linijek tekstu – jęknął niezadowolony, odkładając wierzchnie nakrycie na krzesło stojące tuż obok.
- Pożyczyć ci swój? - zapytała, natomiast Baekhyun kiwnął głową z ulgą. - W takim razie zaraz ci przyniosę. - Mimo swoich słów nie wyszła z garderoby, a weszła głębiej, siadając na wcześniej wspomnianym krześle, zerkając w stronę ustawionego naprzeciw lustra. - Czekałam wczoraj na ciebie – powiedziała z żalem, zaciskając w zdenerwowaniu usta w wąską linię. - Powiedziałeś, że przyjdziesz. Cztery, pieprzone godziny, Baekhyun – warknęła, posyłając mu pełne wściekłości spojrzenie. - Dobra, rozumiem, że masz swoje życie, że ja jestem w nim zbędna, bo naprawdę tak jest, ale mogłeś powiedzieć... Ten czas poświęciłabym czemuś innemu, nie siedzeniu na dworze z tą paskudną myślą, że mnie olałeś.
- Przepraszam, Blair – odrzekł od razu. - Nie zrobiłem tego celowo.
- Ach tak? - zakpiła. - Czyli teraz mi powiesz, że przypadkiem zapomniałeś?
- Nie wiem – powiedział, kładąc ręce na oparciu krzesła, na którym siedziała Willson. - Nie miałem czasu na myślenie o całym tym planie producenta. Chyba zaczyna mnie męczyć. Nie zrozum mnie źle, lubię cię, ale wciskanie ludziom kłamstw nie jest tym, czego oczekiwałem.
- A co ty myślałeś, Baekyun? To show biznes, nie pieprzony koncert życzeń. Najwyraźniej jeszcze tego nie zauważyłeś, ale tu nie ma miejsca na takie zachowanie. Jeśli chcesz być tym, którego będą kochać miliony, musisz się dostosować innym. I przede wszystkim spełniać ich polecenia. Nie wiem jak ty, ale ja to wszystko biorę na poważnie. Po tym filmie chcę mieć zagwarantowaną świetną przyszłość, ale ograniczasz mnie, olewając.
- Ostatnio zauważyłem, że często zawodzę ludzi.
- Postaraj się, żebyś nie zawiódł samego siebie – fuknęła, zeskakując z krzesła, po czym po raz ostatni obrzuciła chłodnym wzrokiem Byuna. - Wtedy konsekwencje mogą być nieodwracalne.  

2000.
- Podczas trwania zdjęć, Baekhyun na coś narzekał?
- Z początku nie – odpowiedział całkowicie przygotowany na takowe pytanie. - Nie mówił mi często o swoich problemach. To znaczy... wiele razy wspominał, że się obawia końca kręcenia filmu czy jego późniejszej kariery, ale z innymi kryzysami, które pojawiały się w jego życiu, starał się jakoś sobie poradzić sam. Nie lubił zawracać mi głowy. Dopiero, gdy zauważyłem, że chodzi strasznie przewrażliwiony i niemal jest zdolny do tego, żeby zabić samym wzrokiem, siłą wymusiłem, o co chodzi. I powiedział mi, ale niechętnie.
- O co chodziło?
- O drobne wypadki na planie. Niby nic strasznego, bo zaginiony kostium czy scenariusz nie zwiastuje końca świata. - Zaśmiał się, spoglądając na dziennikarza, który mu zawtórował. - Ogólnie te wypadki wydawały mi się niesamowicie dziecinne i żałosne, dopóki nie przybrały na sile. Bo właściwie scenariusz Baek sam mógł zgubić, a kostium wziąć asystentki, by go przeprasować. Dlatego powiedziałem mu wtedy, żeby się nie przejmował i całkowicie skupił na tym, czego od niego oczekują. I myślę, że naprawdę chciał to zrobić, ale się nie udało.
- Dlaczego?
- Bo było coraz gorzej, ale nie na tyle źle, by się obawiać. Często byłem świadkiem tego, jak Baekhyun odbierał nieprzerwanie dzwoniący telefon, a w odpowiedzi dostawał jedynie ciszę. Wiele było takich głuchych telefonów, dlatego w końcu go odłączyliśmy. Włączyłem go ponownie na kilka dni przed śmiercią Baekhyuna.  
- Dowiedzieliście się, kto go nękał?
- Nigdy nie byliśmy pewni stuprocentowo, ale podejrzewaliśmy Jaydana. On i tak zbyt wiele namieszał w życiu Byuna. Wiele razy zdarzyło mu się wszcząć z nim kłótnię o grę aktorską, sam kasting, a nawet Blair. To było widać, że był o nią zazdrosny. W końcu i tak się zeszli, ale i tak szybko się rozstali. Willson w przeciwieństwie do Campbella miała serce i potrafiła zrozumieć innych, choć sama do świętych nie należała. Różnili się od siebie. Poza tym, wszystko, co było związane z tym filmem, było nieźle popaprane.  
Kris skinął głową, notując.
- Przejdźmy teraz do tej bardziej medialnej części życia – zasugerował Kris, po czym spojrzał z uwagą na kilka drobno już zapisanych kartek, które przed publikacją wymagały częściowej obróbki i lekkiej korekty, jak i zaakceptowania. - Po waszej randce w Drive Cinema zostało niewiele czasu do premiery wyczekiwanego filmu – stwierdził, natomiast Chanyeol pokiwał twierdząco głową. - Plan twojego ojca jakoś pomógł w rozreklamowaniu produkcji?
- Można powiedzieć, że tak – mruknął brunet, przypominając sobie artykuły wielu gazet, które informowały o romansie wschodzących gwiazdek. - Zainteresowanie filmem wzrosło, ale również i życiem aktorów, co już nie było tak korzystne, jak na początku zakładano. Być może inni na tym skorzystali, niestety nie Baekhyun. Na miesiąc przed premierą filmu było dobrze, Baek był pełny zapału i nadziei. Wiedziałem, że naprawdę był zadowolony ze swojej pracy i nie żałował tego czasu spędzonego na planie.
- Z tego co słyszałem, film dosyć szybko nakręcono.
- Tak, ale tylko dlatego, że reżyser bardzo się pospieszył i właściwie przetrzymywał aktorów w studiu przez długie godziny, więc całość była gotowa pod koniec 1970 roku. Myślałem, że zejdzie im do połowy 1971, ale udało się wcześniej. Być może przez ten pośpiech nie wyszło.
Kris zanotował w umyśle wypowiedź Chanyeola, po czym kiwnął głową, gdy zapisał ostatnie zdanie. Po chwili rozprostował palce, czując jak zaczynają boleć od ściskania pióra. Był zmęczony, ale wiedział, że do końca wywiadu nie zostało wiele. Kończył się, tak samo jak życie Baekhyuna. Wu znał ogólną historię, wiele razy spotkał się z krótkimi opisami w starych gazetach, jednak wszędzie była tylko jego śmierć, natomiast o reszcie nie wiedział, dlatego nawet jeśli wcześniej był sceptycznie nastawiony do tego wywiadu, to teraz nie żałował, że podjął ten temat. Historia niespełnionej gwiazdy Hollywood zdała się być naprawdę ciekawa i wyjątkowa.
- Jak Baekhyun zachowywał się tuż przed premierą?
- Denerwował się, nawet bardzo. Gdy pytałem go o coś, odpowiadał krótkimi słówkami, a na dłuższą rozmowę nawet nie można było liczyć. Nie odzywał się prawie w ogóle, też raczej nigdzie nie wychodził. Siedział najczęściej w salonie i przeglądał scenariusze sztuk, w których grał. Był spokojny, może domyślał się swojej życiowej porażki? To było dziwne, bo byłem przekonany, że będzie podekscytowany, tak jak było podczas kręcenia scen.
- A jak było podczas samej premiery?
- Pamiętam, że strasznie się trząsł. Miał problemy z samym założeniem muszki, dlatego dużo mu wtedy pomogłem. Tego dnia miał zobaczyć siebie na wielkim ekranie. Dla każdego innego początkującego aktora to legendarna chwila. Dla Baekhyuna stała się najgorszym koszmarem.
- Tak, słyszałem o tym niejednokrotnie. Posypało się wiele negatywnych opinii. Nawet podczas seansu.
- Nikt nie mówił tego wprost i na tyle głośno, żeby Baekhyun usłyszał, ale sam wiedział, że ten film to porażka. Gdy oglądał go po raz pierwszy, wtedy w kinie, wyszedł z sali prawie na samym początku. Powiedział mi później, że podczas kręcenia filmu czy czytania scenariusza wszystko wydawało się lepsze. Dopiero po obejrzeniu paru scen, zrozumiał, że to był zły start, bo prawdopodobnie gdyby nadal grał tylko w teatrze, byłby szczęśliwy, przynajmniej tak bardzo by się nie zawiódł.  
- Czyli tamten dzień był powodem podjęcia jego kolejnych decyzji?
- Być może, ale było jeszcze wiele innych czynników. Kiedy wszystkie tak nagle się skumulowały, Baek po prostu pękł, nie wytrzymał. Tak samo, jak dostał kopię filmu. Kasetę zniszczył, nigdy nawet nie obejrzał tej produkcji do końca, ja również nie miałem okazji. W jednym momencie wszystkie jego marzenia i nadzieje legły w gruzach, zniknęły... i myślę, że nie wróciły już nigdy więcej. Mimo to i tak zostały niezapomniane, nieświadomie dążył do tego, by je spełnić. Nie planował tego, wyszło niespodziewanie, ale on tego wiedzieć już nie mógł.
- Myślisz, że jakby jeszcze chwilę poczekał, cokolwiek by się zmieniło?
- Chyba tak, choć gdyby nadal żył, nie wiem, czy nadal ludzie interesowaliby się jego twórczością, tym, czym była dla niego pasja.
- Rozumiem – stwierdził po chwili milczenia, po czym wstał od stołu, odkładając długopis na biurku tuż obok notatnika, który w tamtym momencie był dla niego najcenniejszym przedmiotem. - Myślę, że przyda nam się chwila przerwy. Chyba, że nadal ciągnąć tę serię pytań i skończyć wywiad wcześniej?
- Nie, przerwa to dobry pomysł – przyznał, po czym odsunął się od mebla, przy którym siedział, rozprostowując kości. - Wrócę za dziesięć minut – poinformował po momencie, następnie pokierował się do drzwi prowadzących z kolei na długi spowity bielą i brązem, jasno oświetlony korytarz. Podszedł do windy znajdującej się naprzeciwko, po czym wszedł do środka. Był zmęczony, a świetny humor, który trzymał się od ranka, wraz z rozpoczęciem wywiadu nagle wyparował. Sam nie wiedział dlaczego się na to zgodził, przecież po śmierci Baekhyuna obiecał sobie, że zapomni o tych wszystkich wydarzeniach i nigdy już do nich nie wróci. Podjęta decyzja była spontaniczna, zdecydował się na nią na poczekaniu, gdy dostał telefon od Krisa. Poza tym sam do końca nie wiedział na co się zgadza. Na początku żałował, ale później zdał sobie sprawę z tego, że jednak opowiadanie tego wszystkiego nie jest takie okropne, jak na początku myślał. Wyrzucenie z siebie tych wszystkich informacji było wygodne, bo tak nagle poczuł się lżejszy, bez tego brzmienia, które przez wiele lat mu towarzyszyło.
Gdy wyszedł z windy, od razu skierował się w stronę oszklonego wyjścia na zewnątrz, zza którego dostrzegalna była ulica. Mimo wieczornej pory widział wiele samochodów przez nią przejeżdżających podobnie jak przechodniów przechadzających się po chodnikach. Tęsknił za tym miastem, w końcu rozstał się z nim przeszło dwadzieścia pięć lat temu. Po śmierci ojca, gdy przejął cały majątek po nim pozostawiony, spakował walizki i kupił bilet do Nowego Jorku, gdzie osiedlił się na stałe. Tam rozpoczął nowe życie. Znalazł dobre mieszkanie właściwie w centrum i wraz z upływającymi latami otworzył własną działalność. Początkowo myślał, że własne wydawnictwo może nie wypalić, ale od zawsze był w jakiś sposób związany z książkami i gazetami, dlatego mimo wszystko nie poddał się i wreszcie, po paru wzlotach i upadkach wyszedł na prostą, a sama korporacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Nie żałował, że rozpoczął nowy etap w swoim życiu, że wreszcie odnalazł swoje szczęście, na które tak bardzo zasługiwał. W końcu udało się, ustatkował się, zerwał z przykrymi wydarzeniami, które w jakiś sposób dawały o sobie znać. Na początku myślał, że nigdy od nich nie ucieknie, ale i z biegiem lat zaczął zapominać. Okazało się, że czas potrafił uleczyć rany. A ten dzień był idealnym na całkowite zerwanie z tamtą historią.
Usiadł na ławce, która stała pusta przed dość nowocześnie wyglądającym budynkiem, po czym zamknął oczy, wsuwając dłonie do kieszeni spodni od garnituru. Uśmiechnął się, czując pod palcami powierzchnię zmiętej kartki oraz zaraz obok niej zapalniczki, którą zawsze przy sobie miał, podobnie jak paczkę fajek, z którymi chciał się wreszcie rozstać. To przez Baekhyuna zaczął palić i szczerze powiedziawszy nienawidził tego uzależnienia. Wiedział, że to go zabija, dlatego nie chciał więcej doprowadzać do przedwczesnej śmierci. Ale mimo to zapach papierosów kojarzył mu się z młodością, czasami, gdy miał dwadzieścia lat i mieszkał w Hollywood, kiedy myślał, że jest szczęśliwy, bo ma przy sobie Baekhyuna, który w końcu od niego odszedł. Czuł się po części winny, dlatego właśnie chciał zapomnieć. Starał się i był już temu bliski.  
Kiedy swoje oczy miał mocno zamknięte, wydawało mu się, że czas wcale nie ruszył do przodu, że nadal jest lato 70 roku. To właśnie wtedy poznał Byuna. I sam tak do końca nie wiedział, czy to najgorsza rzecz, jaka mogła mu się przytrafić, czy wręcz przeciwnie. Gubił się, być może przez to, że Bakhyun potrafił go omotać wokół palca przez kilka miesięcy, jakie się znali...
*
1970.
- Jak się czujesz? - zapytał Chanyeol, starając się jakkolwiek wesprzeć na duchu swojego chłopaka, który niemal trząsł się ze strachu. Nie poznawał go, nawet przed występami w teatrze nie był tak speszony i wystraszony. To niebywałe, jak bardzo zmienił się przez zaledwie kilka dni. - Jesteś strasznie blady.
- Nie wiem, Yeol – przyznał po chwili, spoglądając na niego niepewnie. - Jednocześnie mam ochotę skakać z radości i zamknąć się gdzieś, żeby nie mieć dostępu do kina. Ten wieczór może odmienić wszystko. Na lepsze lub gorsze, tego nie jestem pewien i właśnie to mnie przeraża – westchnął, zaciskając usta w wąską linię. Uśmiechnął się słabo, wyglądając niesamowicie blado i krucho równocześnie. Denerwował się, widział tych wszystkich ludzi, którzy przyszli na premierę. Każda para oczu skierowana była w jego stronę. Czuł się skrępowany, trochę przestraszony, ale mimo to drzemało w nim małe ziarenko szczęścia. Nie mogło się jednak ujawnić przez złe przeczucie, które niemal go atakowało, nie dając o sobie zapomnieć ani na moment.
- Myślę, że zaraz się przekonasz.
- Nie wiem, czy chcę.
- I co, teraz, gdy spełniły się twoje marzenia, ty chcesz stchórzyć?
- Nie rozumiesz mnie, Chan – westchnął, zaciskając palce na podłokietnikach kinowego siedzenia, w którym siedział. - To, co teraz się dzieje, nie dotyczy ciebie, więc to proste, że te obawy czy dziwne przeczucia cię nie dopadają. Ale choć przez chwilę postaw się na moim miejscu i pomyśl, że za kilka chwil albo wygram życie, albo całkowicie je stracę.
- To tylko film, Baekkie. Mówisz o tym jakbyś zaraz miał umrzeć.
Byun otworzył na chwilę usta, by odpowiedzieć, jednak powstrzymał się, całkowicie milknąc. Swój wzrok przeniósł na Blair siedzącą po jego drugiej stronie, która również wyglądała na spiętą i być może po części przestraszoną. Mimo to próbowała to ukryć pod subtelnym, ale nieszczerym uśmiechem, który jednak pasował do niej. Niedługo później kątem oka zerknęła na swojego sąsiada, który nie oderwał od niej spojrzenia.
- Spokojnie – poprosiła, przechylając lekko głowę w bok. Jednak jej słowa nie dały zbyt wielki efekt. - Pomyśl, że za jakiś czas wyjdziesz stąd zadowolony. Niedługo później dostaniesz mnóstwo ofert do zagrania w wielu innych filmach. Bądź dobrej myśli.
- Chyba nie potrafię.
- Dlaczego?
- Przeczucie.
- Nie sugeruj się nim – poradziła, gniotąc w rękach czarną torebkę, którą dopasowała do sukienki przeznaczonej właśnie na ten wieczór. - Często jest mylne i właśnie tak może być i w tym przypadku, a ty niepotrzebnie się martwisz. Wcześniej przecież wyczekiwałeś tego dnia i nie mogłeś się go doczekać – zaśmiała się, wykrzywiając usta w pełnym uśmiechu.
- Ale ja mam podobne przeczucia – stwierdził Jaydan, nachylając się nad szatynką, która westchnęła jedynie, krzywiąc się. - Baekhyun ma prawo tak myśleć, bo prawdopodobnie to on wszystko spieprzył w tym filmie. Chyba teraz sam się boję go oglądać, a jeżeli już zacznę, będzie mi niedobrze przez cały czas. Tak to jest, jak margines społeczny bierze się za cokolwiek – dodał złośliwie, natomiast siedząca obok Blair odepchnęła go ręką tak, by usiadł prosto i nie zakłócał jej przestrzeni.  
- Choć dzisiaj mógłbyś się przymknąć, Jay – powiedziała oburzona jego zachowaniem. - To ważny moment dla całej naszej trójki, nie tylko dla Baekhyuna, więc pomyśl dwa razy, zanim cokolwiek powiesz. Swoją drogą to kino, miejsce publiczne i będzie źle, jak ktokolwiek usłyszy twoje oskarżenia względem Baekhyuna. Chyba nie chcesz zniszczyć reputacji sobie i tej produkcji – dodała po chwili, po czym na nowo spojrzała na Baekhyuna, który w tamtej chwili siedział w bezruchu, momentami zerkając na Chanyeola. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym zacisnęła mocno pomalowane na czerwono usta, gdy światło zgasło, przygotowując widzów do seansu.  
Sala była pełna, jednak wraz z pojawieniem się ciemności, wszystkie rozmowy nagle ucichły. Baekhyun natomiast spiął się jeszcze bardziej. Miał ochotę zamknąć oczy, zatkać uszy i poczekać do końca seansu, aż ktoś podejdzie do niego i powie „Hej, stary. Postarałeś się, dobra robota”. Wtedy bez stresu mógłby wiele razy obejrzeć ten sam film i być naprawdę dumnym z tego, że w nim zagrał, szczerze cieszyć się ze swojej pracy i mieć to poczucie zadowolenia, którego ostatnio mu brakowało. Sam nie wiedział dokładnie, co się stało, że zmienił nastawienie do swojej pracy. Wcześniej przecież był przekonany, że podbije Hollywood, że ludzie go pokochają wraz z zobaczeniem go na wielkim ekranie. To były jego słowa sprzed kilku miesięcy. Teraz natomiast nie był pewny niczego. Stres wreszcie się ujawnił, a on zaczynał wariować, obawiać się coraz bardziej. I w końcu zrozumiał, że jego obawy były słuszne, każda jego wcześniejsza myśl się spełniała. Dlatego nie wytrzymał. Zaciskając mocno dłonie w pięści, wstał z fotela i nie zważając na zdziwione miny innych ludzi, wyszedł z sali. Wystarczyło kilka scen, by zrozumiał, że ta pasja tak naprawdę siedziała tylko w jego głowie, a nigdy nie była jego duszą.
Niebo jakby nagle stało się smutniejsze, gwiazdy przestały być widoczne, a wiatr wzmógł na sile, rozszarpując jasne włosy Baekhyuna. Siedział na niewielkim balkonie oparty o ścianę kamienicy, w której mieszkał, zupełnie ignorując wszystko, co go otaczało. Czuł się martwy, nawet jeżeli nadal żył. Potwornie pusty, bez żadnych ambicji na kolejne tygodnie. Zniknęły marzenia, nadzieje i sny, pozostawiając po sobie wielką pustkę, która z każdą minutą poszerzała się coraz bardziej, a najgorsze było to, że on nie potrafił tego zatrzymać, dlatego cierpiał coraz bardziej. Bał się kolejnych dni, tak samo jak ludzi, którzy nie zawahali się go zranić. Wiedział, że z każdym dniem będzie coraz gorzej i nie widział dla siebie żadnego ratunku. Zawiódł wszystkich, którzy na niego liczyli i przede wszystkim siebie. Przecież wyjechał z Korei z własnej woli i właśnie tu, w Hollywood widział dla siebie miejsce, ale przez ostatni czas zrozumiał, że i nawet tutaj nie pasował. Nie chciał wracać do Korei, za bardzo wstydził się spojrzeć w oczy rodzicom. Oni w niego nie wierzyli i najwyraźniej mieli rację. Po prostu to on mierzył zbyt wysoko, miał zbyt wielkie ambicje. Nie zaliczał się do grona szczęśliwców, którym się udało. On już przegrał, przynajmniej dokładnie tak się czuł. Zupełnie nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. W końcu został bez niczego, miał wrażenie, że nawet jego dusza zniknęła, pozostawiając jedynie cielesną powłokę, coś tak bardzo nietrwałego i bezwartościowego.
To zabawne. Z nadejściem jednego dnia, pożegnał się ze wszystkim, natomiast marzył przez całe życie. Okazało się, że zmarnował ten czas. Jeszcze kilka miesięcy temu, stojąc w tym samym miejscu, kiedy pił sok pomarańczowy razem z Chanyeolem, mówił mu, jak wielkie są jego nadzieje, jak dużo chce zrobić, by w końcu się wybić. I próbował, ale najwyraźniej sława nie była mu pisana, przynajmniej ta, która stawiałaby go w pozytywnym świetle. Przecież pragnął być kochanym i uwielbianym przez miliony, a w tym prawdziwym, okrutnym świecie spotkał się z całkowitym przeciwieństwem. Zaczynał żałować, że tak bardzo nastawił się na sukces, bo uświadomienie sobie, że przegrał, zdało się być jeszcze bardziej okrutne, niż ktokolwiek przypuszczał. Nie chciał cierpieć, miał wrażenie, że to dopiero początek jego męki i naprawdę się bał. Niepotrzebnie ryzykował, ponieważ musiał zapłacić za to najwyższą cenę.
- Baekhyun. - Usłyszał nad sobą. Momentalnie zacisnął palce na szklanej butelce do połowy wypełnioną whiskey, natomiast papierosa, którego trzymał w drugiej dłoni, przysunął do ust z zamiarem zaciągnięcia się nim. - Powinieneś wejść do środka, jest późno – zasugerował Chanyeol, spoglądając na niego ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
- Zostanę – odburknął, przenosząc swój wzrok na szluga, z którego końca uciekał szarawy dym. - Tutaj lepiej mi się myśli – dodał po chwili, uśmiechając się lekko. Ten uśmiech był odpowiedzią na ten wielki żal, który nadal go zabijał. - Yeollie – mruknął, unosząc głowę do góry. Zaobserwował, jak chłopak siada obok niego, cały czas uważnie się mu przysłuchując. - Naprawdę jestem aż tak beznadziejny? - zapytał, tak naprawdę będąc przygotowanym na każdy rodzaj odpowiedzi, a nie chciał słuchać kłamstw, ponieważ one nie potrafiły mu pomóc.
- O czym ty mówisz? Jesteś najlepszy.
- Choć teraz mógłbyś być ze mną szczery.
- I taki jestem.
- Nie wydaje mi się – warknął, po raz ostatni zaciągając się fajką. Niedopaloną końcówkę przygniótł do podłoża, gasząc ją, po czym wyrzucił za barierkę. - Wiesz, przypomniała mi się jedna z naszych rozmów – przyznał, obracając głowę tak, by spojrzeć wprost na Parka. - Ta, podczas której powiedziałeś mi, że tylko podrzędni aktorzy potrzebują pomocy. I chyba miałeś rację. Ja myślałem, że wiem co robię, że granie jest tą rzeczą, która zapewni mi szczęście, z czym będę się wszystkim kojarzył, za co inni mnie pokochają. I nie wierzę, że potrzebowałem tak słabego filmu, żeby się o tym przekonać – prychnął. - Najgorsze było chyba to, że nie spodziewałem się tego. Podczas kręcenia uważałem, że ta produkcja będzie świetna, że ludziom się spodoba. Z tamtej perspektywy wszystko wyglądało lepiej... Przecież wszyscy się staraliśmy.  
- To tylko film, Baekkie – odpowiedział mu Chanyeol, po czym spojrzał na butelkę whiskey, którą Byun przyłożył do swoich ust, by skosztować trochę trunku. - Zagrasz w jeszcze wielu, więc nie myśl o tym, jakby był ostatnim. To, że jeden nie wyszedł,  nie znaczy, że z resztą będzie podobnie. Musisz tylko na nowo uwierzyć w siebie i być tym samym Baekhyunem sprzed kilku miesięcy, bo przez ostatni czas nie widzę tego optymizmu, który kiedyś cię rozpierał.  
- Nie – zaprzeczył szybko, przymykając oczy. - Nie będzie innych produkcji, zrozum. Po tym chłamie nikt nie przyjmie mnie do swojego filmu. Spieprzyłem.  
- Przesadzasz. Czasami mam ochotę cię za to udusić.
Baekhyun zaśmiał się, otwierając oczy. Oparł głowę o ścianę budynku przy którym siedział, po czym spojrzał na niebo całkowicie pozbawione blasku. - Dziękuję, że starasz się mnie pocieszyć, ale nie rób już tego więcej, to nie pomaga.
- Ale nie mogę patrzeć na ciebie tak smutnego – przyznał, po czym objął Byuna ramieniem, przytulając się do niego. - Pamiętam twoje pierwsze dni tutaj. Kalifornia wtedy była dla ciebie rajem, czymś niesamowitym, pamiętam też, jak uczyłeś się tutaj żyć, jak zabierałem cię do Lucky Devils, gdzie jedliśmy hamburgery. Pamiętam również nasze przejażdżki w upalne dni i pierwszy seans w teatrze, na który mnie zaprosiłeś. Wierzyłem wtedy, że osiągniesz w swoim życiu wiele, że spełnisz wszystko, co naznaczyłeś sobie jako cel. Twoja determinacja mnie zadziwiała. Byłeś inny, zaciekawiłeś mnie i właśnie to w tobie pokochałem. Ceniłem w tobie tę siłę, której ci zazdrościłem i teraz nie mogę uwierzyć, że poddajesz się po usłyszeniu kilku negatywnych opinii.
- To nie tak – powiedział Baekhyun, starając się powstrzymać łzy, które gromadziły się pod jego powiekami. - Może i dzisiaj było ich kilka, ale jutro... Boję się jutrzejszych gazet. Jaydan miał rację, kiedy mówił, że tylko zepsuję ten film. Krytycy będą mieli dużo zabawy, mieszając mnie z błotem.
- Za bardzo przejmujesz się opinią innych.
- Taki już jestem i nic na to nie poradzę – przyznał, kładąc głowę na ramieniu Chanyeola. - Jak czuje się twój ojciec? Rozmawiałeś z nim?
- Nie, ale domyślam się, że jest w podobnym stanie, co ty,
- To było do przewidzenia. - Poczuł, jak kilka łez spływa po jego policzkach. - Spieprzyłem życie nie tylko sobie, ale i innym. Jestem do dupy.
- I znów przesadzasz.
- Wcale nie – krzyknął, gwałtownie odkładając na bok butelkę z alkoholem. - Mam dość twojego pieprzenia, Chanyeol. Wiem, że kłamiesz, dlatego denerwujesz mnie jeszcze bardziej. Daj sobie spokój, bo już żadne słowa nie poprawią sytuacji, w której się znajduję. Potrzebuję czasu, albo cudu – dodał po chwili, po czym wstał. - Wątpię, żeby kiedykolwiek się poprawiło. Jestem skończony, czy ci się to podoba czy nie. - I wyszedł, zostawiając Parka samego.  
***

Jestem dumna, że udało mi się to napisać w ciągu tygodnia. Inna sprawa, że jest mi trochę przykro, że nie komentujecie. Wiem, że czytacie, a nie chce wam się napisać choć dwóch słów, które jakoś utwierdziłyby mnie w przekonaniu, że nie dodaje tego ff na bloga właściwie dla kilku osób, które komentują i którym naprawdę dziękuję. Mimo wszystko nie zamierzam nikogo zmuszać. Kolejny rozdział prawdopodobnie za tydzień, o ile się wyrobię.

4 komentarze:

  1. Nie wyłapałam żadnych większych błędów, bardzo miło się czytało, także nie masz za co przepraszać, bo jest dobrze.
    Rozdział czytałam wczoraj w nocy i przyznam, że zrobiło mi się cholernie przykro, gdy już zasypiałam. Z jednej strony od początku miałam nadzieję, że produkcja się powiedzenie, jednakże z drugiej (patrząc realistycznie) wiedziałam, że coś pójdzie nie po myśli Baekhyuna. I tak się stało, co mnie dobiło, a w szczególności wizja, gdy Baek wyszedł podczas premiery. Wyobrażam sobie, jak musiał się poczuć. Eh, to było okropne i naprawdę mu współczuję, bo jak sam zauważył - podczas grania wszystko widzi się całkowicie inaczej, niż podczas ekranizacji.
    Rozumiem również dlaczego irytowało go zachowanie Chanyeola. To było naprawdę kochane, że go pocieszał, ale jeśli byłabym w takiej samej sytuacji, to byłam na niego na pewno wściekła, bo takie słowa gówno dają. Lepiej, gdyby przyznał pewne rzeczy, aniżeli mówił, iż przesadza.
    Prolog i 4 rozdziały za nami, przez co już czuję, że wszystko zbliża się końca. Jest to cholernie przykre, bo historia jest ciekawa i pomimo jednowątkowej fabuły jest genialna, naprawdę. Gdyby było więcej wątków na pewno wszystko zostałoby zepsute, a tak cała treść jest spójna i pomimo tych kilku rozdziałów sprawia, że można się przywiązać.
    Mam nadzieję, że za mną posypią się kolejne komentarze, bo stworzyłaś świetną perełkę. Poza tym doceniam, że wyrobiłaś się z dalszą częścią historii w przeciągu tygodnia. Jestem Ci za to wdzięczna. Dziękuję ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Baekkie Q~Q
    Jejku, biedny Baek :c Tak mu współczuję... Wiem, jak to jest śmiać się z aktora (grałam kiedyś baletnicę i potem przez tydzień chłopaki z klasy udawali przede mną baletnicę xd), to nie jest zbyt przyjemne, ale cóż... Nie powinno się tak robić. Aktor wkłada dużo pracy w swoją rolę i nikt nie ma prawa tego podważać.
    Uszati, nie przejmuj się brakiem komentarzy! Skup się na wiernych czytelnikach <3
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie znalazłam czas na skomentowanie, z czego się bardzo cieszę. UD to jest chyba moje ulubione twoje opowiadanie. Pełne jest magii kina, lat 70, Hollywood... Po prostu cudo.
    Cały czas zaczynam jakieś zdanie, ale po chwili je kasuję, nie mam kompletnego pojęcia, jak się za to zabrać. Ten rozdział chyba jest na razie moim faworytem, odebrał mi zdolność racjonalnego myślenia i napisania tego komentarza. Przykro mi, że tak się wszystko potoczyło, ale chyba najbardziej denerwuje mnie podejścia Chanyeola. Wiem, że chciał pocieszyć Baekhyuna, ale w takich chwilach po prostu się nie da. W jednej chwili, gdy siedział w sali kinowej jego życie się, jakby to powiedzieć, zniszczyło. Miał to przeczucie, że coś nie poszło tak, jak chciał, że wszystko działo się w jego głowie, nie w duszy (a tak w ogóle, uwielbiam ten fragment **). Chyba najsmutniejszą rzeczą w całym opowiadaniu nie będzie śmierć, a niespełnione marzenia i niosący z tym ból.
    No nic, czekam na rozdział piąty i nie mogę uwierzyć, że tak mało zostało do końca.
    Hwaiting ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak bardzo nie chciałam czytać tego rozdziału, bo myślałam, że Baekhyun pożegna się z życiem. Próbowałam go odkładać w nieskończoność, ale w końcu się przemogłam i teraz nie żałuję, w końcu wyszedł Tobie perfekcyjnie, z resztą jak pozostałe.
    Wielka szkoda, że chłopakowi nie wyszło, tyle starań, marzeń na marne. Nie chciałabym być w jego skórze, ale w tej Chanyeola też nie za bardzo. Może dlatego, że nie umiem pocieszać :< Dziwne uczucie: wiesz, że główna postać umrze, ale jednak dalej masz nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Ciekawi mnie kto puszczał Baekowi te głuche telefony, czy to rzeczywiście zazdrosny współtwórca filmu?
    Lecę czytać dalej :3

    OdpowiedzUsuń