niedziela, 2 marca 2014

Third


2000 rok.
 - Wydawało się, że życie Baekhyuna zmierza ku tej lepszej stronie – stwierdził Kris, prychając cicho pod nosem. Zanotował kilka słów w swoim notatniku, po czym westchnął, przenosząc wzrok na zegar wiszący na przeciwległej ścianie. Jego wskazówki wskazywały godzinę dwudziestą pierwszą, jednak ona wcale nie skazywała na koniec współpracy. Wu miał zamiar wycisnąć wszystkie informacje z tego faceta, nie lubił zostawiać niedokończonych spraw, a wywiad z byłym chłopakiem ikony Hollywood pozwoliłby mu się w jakiś sposób wybić lub ewentualnie wziąć urlop na kilka tygodni, żeby odpocząć od tej popapranej pracy, przez którą często nie mógł spać, poprawiając do późnych godzin rannych tekst.  
- Tak – odpowiedział zgodnie z prawdą Chanyeol, podążając za wzrokiem Krisa. - Wiele osób wróżyło mu wielką karierę, zwłaszcza wtedy, gdy Baekhyun dostał telefon od mojego ojca. Miał stawić się w jego biurze tylko po to, by podpisać umowę i odebrać pełny scenariusz. Prasa się dowiedziała, pokładali w nim wielkie nadzieje.
- Ty należałeś do tych osób?
Chanyeol kiwnął niespiesznie głową, spuszczając wzrok w dół.
- Ja wierzyłem w niego bardziej, niż ktokolwiek inny. Miałem wrażenie, że znam go już na tyle dobrze, bo myślałem, że sobie poradzi. Był zdolny, pełny nadziei i siły, która tylko w nim drzemała i gotowa była na obudzenie się. Ten chłopak miał zaskoczyć wszystkich, a wiesz co jest najzabawniejsze? Chyba właśnie to zrobił.  
- Przecież mówiłeś, że świetnie grał, że robiąc to, wkładał całego siebie w swoją pasję. To się gryzie z twoimi teraźniejszymi słowami – odburknął, oczekując, aż jego rozmówca coś mu odpowie, jednak kiedy nie uzyskał słów, na które czekał, postanowił kontynuować. - Baekhyun nie mógł być przecież tak beznadziejny, skoro twój ojciec go przyjął. Chyba, że ty go przekonałeś – zarzucił, a Park otworzył szerzej oczy, później wybuchając cichym śmiechem.
 - Nie, Baek sam sobie poradził, zdobywając tę rolę, a mój ojciec dokładnie wiedział kogo bierze do filmu. Gdyby Byun był zły, nie miałby szans nawet znalezienie pracy w teatrze. Chodziło mi o coś innego – wyjaśnił. - Baek wydawał się być silnym człowiekiem, którego nic nie może zranić ani złamać. Podziwiałem to w nim, początkowo. Później okazało się, że jednak jest słaby. Życie było dla niego zbyt trudne i nie potrafił sobie z nim poradzić. Z momentów, kiedy go podziwiałem, wreszcie przeszedłem na te, kiedy mu współczułem. Ale po dostaniu roli, wydawał się taki uradowany, spełniony. Nie zapomnę tego, jak się cieszył.
- I to był ostatni raz, kiedy takiego go widziałeś?
 - Nie – odpowiedział szybko, wracając pamięcią trzydzieści lat wstecz. - Później jeszcze wiele razy się uśmiechał. Chociażby pierwszego dnia po powrocie z planu albo nocy, kiedy uczciliśmy jego mały-wielki sukces, który wprawdzie był wielką, życiową porażką.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Tamten moment mogłem uznać za początek mojego związku z Baekiem. Znaliśmy się już ponad dwa miesiące, a do tego nadarzyła się idealna okazja, by jakoś wreszcie to wszystko zacząć. Pusta plaża, Lucky Devils, trochę wina i noc, która była chyba najlepszą w moim życiu.  
- Przespałeś się z nim?
- Tak. Jestem facetem, któremu podobał się wtedy Baek. Był przystojny, miał niezłe ciało, a pod względem swojej osobowości też mnie oczarował. W dodatku sam pchał mi się do łóżka, więc dlaczego miałem nie skorzystać? Poza tym on chyba traktował to za podziękowanie. Mnie pasowała taka forma zapłaty, choć nie oczekiwałem od niego zupełnie niczego.  
- Czyli byłeś bezinteresowny? To dziwne, ludzie zazwyczaj chcą czegoś w zamian. Dlaczego inaczej miałoby być z tobą? - zapytał bez zrozumienia Kris, spoglądając z oczekiwaniem na bruneta, który wzruszył jedynie ramionami, nie wiedząc, co dokładnie ma odpowiedzieć.
- Po prostu wierzyłem, że mu pomogę i zależało mi na nim. Byłem młody i głupi, sam nie wiedziałem, w co się pakuję, zaczynając z nim znajomość. Zauroczenie nim zaślepiało mnie. Wtedy to on był dla mnie najważniejszy i chciałem zrobić wszystko, by go uszczęśliwić. Czułem się za niego odpowiedzialny...
*
1970.
 Los Angeles budziło się późnym wieczorem, kiedy księżyc zawisał wysoko na granatowym niebie ozdobionym gwiazdami, które Baekhyun uwielbiał obserwować, zwłaszcza te spadające, ginące daleko, gdzie nie sięgał nawet jego wzrok. Pamiętał, jak poprosił jedną o to, by spełniła jego największe marzenie. I w końcu stało się, choć w niewielkim stopniu pomógł swojemu szczęściu. Uważał, że w życiu nic lepszego spotkać go nie mogło, bo wreszcie był tu, w Hollywood, czując gorące, kalifornijskie powietrze, które niemal otulało całe jego ciało i wypełniało płuca. Widział też liście palm falujących na lekkim, ale przyjemnym wietrze, które dumnie ciągnęły wzdłuż szerokiej drogi, wskazując kierunek do malującego się na wzgórzu napisu, będącego znakiem rozpoznawczym dla tego miasta, które naprawdę pokochał. Mimo odmiennej kultury czy klimatu stało się jego prawdziwym domem i nie chciał go opuszczać. To miejsce okazało się być inne, niezaprzeczalnie wyjątkowe.  
Otworzył szerzej oczy, spoglądając przez otwartą na oścież szybę samochodu Chanyeola. Siedział na siedzeniu pasażera, a jego rozprostowana dłoń łapała wiatr, który jednak przemykał przez rozchylone palce. Zgiął je jednak w pięść, odwracając wzrok od rozmazującego się obrazu nigdy nieśpiącego Hollywood. Wydawało mu się, że znajduje się w samym sercu świata, który wraz z otrzymaniem roli, nagle jakby zwolnił, a czas przestał tak szybko biec, bo teraz spełniały się jego marzenia i sny, które odwiedzały go każdej nocy, kiedy żył w Korei.
- Dlaczego się zatrzymałeś? - zapytał, gdy Chanyeol zgasił silnik samochodu. Zmrużył swoje oczy, spoglądając na mężczyznę bez zrozumienia. Obrócił głowę, mierząc wzrokiem neonowy napis całodobowego sklepu tuż przy stacji benzynowej, który niemal raził w oczy przejeżdżających.
- Chciałem coś kupić, zanim wrócimy do domu. Masz na coś ochotę?
Baekhyun pokręcił przecząco głową, uśmiechając się blado, po czym wzrokiem odprowadził Parka pod same drzwi sklepu. Gdy chłopak zniknął, Byun westchnął cicho, otwierając samochód, następie usiadł na masce, usadawiając swoje nogi ozdobione ledwo trzymającymi się, czarnymi trampkami na zderzaku. Zdecydowanie ten dzień, a właściwie cały wieczór mógł uznać za udany. Najpierw informacja, że dostał jedną z głównych ról, o której marzył, a później kilka godzin w Lucky Devils i na plaży, gdzie razem z Chanyeolem pozostali już dopóki słońce nie zaszło. Momentami nie mógł uwierzyć, że to, czego tak bardzo pragnął, właściwie się spełniało. Jego marzenia wreszcie stawały się rzeczywistością, czymś normalnym i całkowicie realnym, co na pozór wydawało się nie do osiągnięcia dla chłopaka z Korei Południowej, który zaczynał od zera. Jednak wystarczyło, że miał pasję, która tkwiła głęboko w duszy i sercu, to dzięki temu się udało, a nic nieznaczący aktor z niewielkiego teatru dostał wielką szansę na wybicie się. I skorzystał z niej.
Sięgnął prawą ręką do kieszeni spodni, skąd wyciągnął paczkę ze szlugami. Zabrał jednego z trzech pozostałych i włożył pomiędzy swoje wargi, po czym zacisnął je mocno, wygrzebując zapalniczkę, którą odpalił papierosa. Sam nie pamiętał, kiedy zaczął palić. Być może przed pierwszym seansem, gdy jego ręce tak bardzo się trzęsły, że z ledwością utrzymywał w nich scenariusz wystawianej sztuki. Ale lubił to swoje małe uzależnienie, czasami go rozluźniało. Gdy czuł ten charakterystyczny nikotynowy dym, który wypełniał płuca, jego serce powoli zwalniało swój szybki rytm i pozwalało mu na ogarnięcie swoich myśli, zupełnie tak jak teraz. Nadal był podekscytowany wiadomością od producenta filmu. Wcześniej liczył się z tym, że może się nie udać, że jego marzenia legną w gruzach wraz z ogłoszeniem wyników kastingu. Ale poszczęściło mu się, przez co choć przez chwilę był najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi, siedząc tu, na masce czerwonego Forda, paląc jednego z kilku ostatnich szlugów jakie mu zostały, którego szarawy dym przysłaniał legendarne wzgórze. Trwał w stanie, który okazywał się być dla niego rajem, z zewnątrz wydawał się być piękny, natomiast w środku był piekłem, które umiejętnie kryło się przed każdym nieświadomym ryzyka wkraczania w tak okrutny, chciwy i mściwy świat show biznesu.  
Odwrócił wzrok od widoku, który rozciągał się na całej szerokości pola jego widzenia i przeniósł go na drogę, przez którą co chwila przejeżdżały samochody i motocykle, wydające z siebie charakterystyczny warkot. Uśmiechnął się z zadowoleniem, wsłuchując się w muzykę dla uszu, po czym przymknął oczy, po raz kolejny pieszcząc swoje usta i płuca nikotyną. W tle przez włączone radio słyszał najnowszy utwór Johna Lennona, który okazał się wielkim hitem, królującym na najnowszych listach przebojów. Czuł tę magię, która niemal otaczała go z każdej strony, zwłaszcza, gdy drzwi sklepu otworzyły się i wyszedł z niego Chanyeol z siatką, którą zaciskał w ręce. Park podszedł bliżej samochodu, wrzucając do niego przez otwarte na oścież drzwi zakupione produkty, po czym wrócił się do chłopaka siedzącego na masce i oparł się obok niego, zakładające ręce na piersi.  
- Wszystko w porządku? - zapytał, z uwagą obserwując Baekhyuna, który uchylił wcześniej zamknięte powieki, kiwnąwszy twierdząco głową. - Wyglądasz, jakbyś zaraz miał zamiar odlecieć – zaśmiał się, przez cały czas lustrując minę Baekhyuna, która nie zmieniała się ani na chwilę.
- Można powiedzieć, że dokładnie tak się teraz czuję – odparł całkowicie rozluźniony, po czym uśmiechnął się szeroko, spoglądając na papierosa, którego nadal trzymał pomiędzy palcami i uniósł rękę na wysokość ust Chanyeola. - Chcesz? - zaoferował i nie dostawszy odpowiedzi, dostrzegł jak młodszy chłopak pochylił się i zaciągnął szlugiem. Zwęglony koniuszek rozsypał się na wiele ciemnych drobinek, z czego kilka spadło na spodnie Byuna, natomiast resztę rozwiał wiatr. Chwilę później poczuł charakterystyczny zapach dymu, gdy Park dmuchnął mu nim w usta.
- Aż tak zależało ci na tej roli? - mruknął, uśmiechając się blado, po czym przejechał językiem po swoich zeschniętych wargach. Nie musiał czekać długo, aż Baek kiwnie głową, dając mu jasno do zrozumienia, że właśnie tak jest. - A chcesz poczuć się jeszcze lepiej?
Odpowiedź była oczywista.

soundtrack 

Pomieszczenie było dosyć ciemne, a oświetlała je jedynie lampka, która co jakiś czas nieustannie mrugała. Ciepły wiatr wpadał przez uchylone okno i falował jasną firanką oraz zasłonami w kwiaty, których Baek nienawidził. Były brzydkie, ale jeśli Chanyeol je lubił, on się nie odzywał. Mogły wisieć przez cały czas, nawet jeśli odstraszały samym wyglądem. Nie pasowały do wystroju wnętrza. Niemniej jednak było idealnie i nic nie mogło zniszczyć tego wieczoru.  
Baekhyun zacisnął mocno wargi, opierając swoją głowę o brzeg wysokiego łóżka w pokoju Chanyeola. Uśmiechnął się blado i przymknął oczy, czując, jak powoli traci kontakt z rzeczywistością, a świat dookoła niego wiruje. Mimo tego nie odstawił wina, które prawie sam wypił. Drugie opróżnił Chanyeol, a wciąż pustą, szklaną butelkę trzymał w prawej ręce, na której zaciskał palce. Spoglądał z zadowoleniem na Byuna, który przez moment wyglądał, jakby miał zasnąć.  
- Myślisz, że mi się uda? - zapytał Baekhyun, obracając głowę w stronę swojego rozmówcy.
- Nagle wzięły cię wątpliwości? - zakpił, unosząc prawą brew ku górze, przez co Baek zaśmiał się wesoło, rozbawiony jego miną. - Myślałem, że jesteś zbyt pewny tego, że mimo wszystko ci się uda. Gdzie podział się ten chłopak, który tak zawzięcie opowiadał o swojej pasji? - prychnął, odkładając butelkę na ziemię, tuż obok siebie, ponieważ zaczęła mu zawadzać. - Nie poznaję cię.
- Zamknij się, Yeol – warknął, jednak nadal pozostawał w dobrym humorze. Uśmiechnął się szeroko, wsuwając palce jednej ręki pomiędzy jasne kosmyki włosów, których kilka pasm spadło na jego czoło i oczy. - Po prostu myślę, że miałem wielkie szczęście, bo udało mi się, ale nie ma takiej pewności, że będzie tak dalej i chyba właśnie to mnie przeraża. Jestem tylko człowiekiem – wyjaśnił. - Ale i tak dam z siebie wszystko i ludzie zobaczą, że swoje marzenia, nawet te najtrudniejsze da się spełnić. Bez względu na wszystko.  
- I ty będziesz tego dowodem.
Byun pokiwał energicznie głową.
- Właśnie i to jest najlepsze. Wierzę w to, że ten film odmieni moje życie. Właśnie po to przyjechałem do Hollywood. To miasto było moją nadzieją i właściwie nadal nią jest, dopóki nie wzbiję się tak wysoko, by być ikoną tego miasta.
- Nie mierzysz zbyt wysoko?
- Nie, bo wierzę w to, co mówię. Ta droga, którą cały czas dążę, prowadzi mnie wprost do serca mojej kariery. Czekam tylko na moment, aż będę mógł bez obaw powiedzieć, że moja praca nie poszła na marne, że w życiu zrobiłem coś wartościowego, co pozwalało mi na odrobinę szczęścia. I myślę, że jestem blisko.
- Jesteś pierwszą osobą, która tak otwarcie rozmawia ze mną o swoich celach i marzeniach.
- Po prostu jestem wyjątkowy, Yeollie. Przyzwyczaj się do tego – zaśmiał się, zmieniając pozycję tak, by siedzieć naprzeciwko niego. Swoje ciemne tęczówki nakierował wprost na oczy towarzysza, które przez moment miał zmrużone. - A jeśli mowa o otwartości i szczerości względem siebie... mogę ci coś powiedzieć?
- Jasne.
- Przyjechałem do Hollywood wyłącznie w jednym celu – zdobyć to miasto. Ale myślę, że po jakimś czasie znalazłem kolejny.
- Jaki?
- Ty jesteś nim, Channie – wyjawił, spuszczając na moment wzrok. - I nie mówię tego tylko dlatego, że być może jestem pijany. Ja to czuję i mam dość trzymania tego w sobie – ciągnął dalej, rumieniąc się nieznacznie, jednak Park nie był w stanie tego dostrzec przez słabe oświetlenie. - I mam cholerną ochotę na to, żeby cię pocałować.
- Więc zrób to.
Byun otworzył szerzej oczy, przez chwilę zastanawiając się, czy się nie przesłyszał, jednak kiedy duże ręce Chanyeola owinęły się wokół jego pasa i przyciągnęły bliżej, wiedział, że wszystko, co wcześniej zanotował, jest niczym innym, jak prawdą. Chwilę później ciepłe, wilgotne, smakujące winem usta złączyły się z tymi jego, wprawiając pełne wargi w ruch. Długie palce wbiły się w jego biodra, zaraz po tym, jak niespodziewanie wsunęły się za koszulkę, która i tak po jakimś czasie zniknęła z ciała Baekhyuna.  
- Nie wierzę, że to robimy – sapnął cicho blondyn pomiędzy kolejnymi pocałunkami, które wydawały się nie mieć końca. Mimo to on łaknął ich coraz bardziej, chciał smakować Chanyeola jak tylko długo się da, póki tylko miał okazję.
- Mam przestać?
- Nie – zaprzeczył szybko, owijając ręce wokół jego szyi. - Pieprz mnie, Yeol. Niczego więcej nie chcę.

*
2000.
- To jedyny taki wieczór, jaki ze sobą spędziliście? - zapytał jakby bardziej zainteresowany tematem, po czym zmrużył lekko swoje oczy, zastanawiając się nad kolejnym pytaniem. - Właściwie skąd wiedziałeś, że Baekhyun był gejem?
- Kiedy z nim mieszkałem, to dało się zauważyć, zwłaszcza, że sam gustowałem w tej samej płci, jak i przeciwnej. On był w podobnej sytuacji, był biseksualny – wyjaśnił powoli, czekając aż Kris zanotuje. - I to nie był jedyny wieczór, ale jeden z niewielu. Baekhyun po otrzymaniu roli nie miał w ogóle czasu dla mnie. Okazało się, że skupiał się jedynie na scenariuszu, ja poszedłem w odstawkę i mimo że cholernie byłem przez to na niego zły, to go rozumiałem.  
- Żałujesz?
- Czego?
- Tego, że tak cię zbywał. Jest wiele gwiazd, które z łatwością łączą życie zawodowe i prywatne, a on nie potrafił.  
 - Szczerze? - zapytał, a gdy w odpowiedzi dostał potaknięcie głową, zaśmiał się krótko, odwracając wzrok od rozmówcy. - Nie. Gdybym spędzał z nim wtedy więcej czasu, bardziej bym się do niego przywiązał i prawdopodobnie świadomość jego straty była by o wiele bardziej bolesna - stwierdził szybko, dla wzmocnienia swoich słów kilkukrotnie kiwnąwszy głową. - Wiesz, gdy zostałem wezwany na zidentyfikowanie jego zwłok, myślałem, że sobie nie poradzę. Widząc jego poturbowane, zniszczone ciało, uświadamiałem sobie, że to kiedyś był mój Baek, ten, który tak pięknie uśmiechał się, gdy tylko wspomniało się o jego pasji. Gdybym go naprawdę kochał, prawdopodobnie jeszcze tego dnia skończyłbym ze sobą.
- Z tego co mówisz, śmierć zbliżała się wielkimi krokami.  
- Tak. Właściwie pierwszym był przyjazd do Hollywood, drugim wstąpienie w kadrę aktorów filmu mojego ojca – oznajmił, przymykając oczy. - Później było już z górki, ten chód zamienił się w bieg i nikt nie potrafił zatrzymać tego, co miało nastąpić. Można powiedzieć, że często spotykałem się z przyczyną jego śmierci, kiedy chodziłem na plan filmowy. Baekhyun często mnie na niego zapraszał, co było dla mnie średnio wygodne, ale jeździłem tylko po to, by dotrzymać mu towarzystwa. Nie chciałem, żeby był z tym wszystkim sam.  
- Pamiętasz jakieś sceny z tego filmu?
- Jakby przez mgłę. Gdy już siedziałem na planie, obserwowałem tylko Byuna, a gdy oglądałem ten film, starałem się nie skupiać na tym, jak Baekhyun przez niego cierpi. I tak nigdy nie widziałem go do samego końca. Baek wyłączył nagranie w połowie i je zniszczył. Sam później nie chciałem wracać do tych wspomnień, bo jednak były trochę bolesne, ale niektóre sceny nadal przewijają mi się przez pamięć.  
- Jakie?
- Przykładowo moment z czytaniem listu, czy zabójstwem innej postaci, w którą wcielał się Jaydan. Może nie były jakieś wyjątkowo ciekawe, ale zapadły mi w pamięć, podobnie jak scena z pocałunkiem Baekhyuna z Blair. Byłem na niego wściekły.  

1970.
- Baekhyun, włóż w to trochę życia – zarządził reżyser, rzucając scenariuszem o niewielki stolik, przy którym siedział, po czym nabrał więcej powietrza do płuc, powstrzymując się przed kolejnym wybuchnięciem. - Do tej pory świetnie ci szło, co się do cholery z tobą stało?
Byun westchnął cicho, zaciskając usta w wąską linię, po czym przepraszającym wzrokiem spojrzał na wściekłego reżysera, który wyglądał, jakby zaraz chciał go udusić. - Przepraszam – powiedział zawstydzony, po chwili spoglądając na Chanyeola, który siedział na krześle kilka metrów dalej. Czuł na sobie jego intensywny wzrok, który tylko utrudniał.
- Powtórzymy to jeszcze raz, ale ostatni. Skup się i nie spieprz tego – warknął, obdarzając aktora ostrzegawczym spojrzeniem, po czym rozsiadł się wygodniej na krześle, które było przypisane wyłącznie dla niego. Podniósł wcześniej rzucony scenariusz, którego kilka kartek się pomięło przez zbyt mocne uderzenie. - Tylko pocałunek, resztę już mamy – dodał po chwili. - Balir, wytrzymaj jeszcze trochę.
- Tak to jest, jak do filmów zatrudnia się amatorów – stwierdził kpiąco Campbell, który nagle znikąd pojawił się tuż obok reżysera. Chanyeol zacisnął dłonie w pięści, starając się powstrzymać od jakiejkolwiek mniej miłej odpowiedzi. Nie chciał wszczynać awantur na planie, co prawdopodobnie jeszcze bardziej zestresowałoby Baekhyuna. - Wiedziałem, że tak będzie.
- Jaydan? Co ty tutaj robisz? - wrzasnął mężczyzna, obracając się przodem do chłopaka. - Powinieneś być w garderobie i przygotowywać się do kolejnej sceny.
- Znając Byuna, mam jeszcze dużo czasu.  
Baekhyun spojrzał na niego, jednak nie odezwał się ani słowem. To oczywiste, że wszystko słyszał i raniły go negatywne uwagi bardziej doświadczonych aktorów. Był zbyt wrażliwy na krytykę, zwłaszcza taką. Nie mógł słuchać, jak ktoś wprost oznajmiał mu, że jest beznadziejny, że nie nadaje się do tego, co kocha właściwie całym sobą. Wiedział, że do osiągnięcia tego szczytu, który już na samym początku sobie zarzucił jest jeszcze długa i kręta droga, ale i on musiał jakoś zacząć, poza tym już fakt, że był tu, w Hollywood, na planie filmu jednego z lepszych producentów filmowych, coś znaczył. I dlatego starał się ignorować te docinki, które jednak stawały się coraz bardziej uciążliwe.  
- Campbell, czasami do ciebie i reszty siły nie mam – westchnął reżyser, marszcząc groźnie czoło. - Na chwilę was się spuści z oczu i już wszyscy łazicie po całym planie, jakbyście nie mogli zostać w jednym miejscu. Jak dzieci, głupie, denerwujące bachory, których nienawidzę – dodał z jadem w głosie, powracając do śledzenia dwójki aktorów stojących naprzeciwko i kilka stażystów przewijających się w tle. Każdy był wykończony, zwłaszcza przez upał, który tego dnia im towarzyszył. Wiatraki dużo nie dawały, zwłaszcza, gdy stoi się w samym słońcu, które z minuty na minutę świeciło coraz bardziej. - Ale nieważne. Gotowi? - zapytał. W odpowiedzi dostał dwa niepewne kiwnięcia głową. - Akcja.  
Chanyeol starał się nie zaciskać tak mocno warg ze zdenerwowania, kiedy pełne usta Blair łączyły się z tymi Baekhyuna. Wmawiał sobie, że to tylko film, choć coraz bardziej żałował, że jakkolwiek pomógł Byunowi, a mógł siedzieć cicho i nie robić zupełnie nic.
*


2000.
- Czyli byłeś zazdrosny o głupie pocałunki na planie? - prychnął Kris z rozbawieniem. - Skoro Baekhyunowi nie wychodziły, to znaczyło, że nie był z nich zadowolony.
- Teraz to wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą Park, uśmiechając się lekko na samo wspomnienie. - Ale gdy we wszystkim sam bierzesz udział, nie jesteś w stanie dostrzec niektórych rzeczy czy sytuacji. Dopiero z perspektywy czasu jest to możliwe i przekonałem się o tym na własnej skórze. Byłem młody, trochę narwany i chyba za bardzo chciałem mieć Baekhyuna dla siebie, zupełnie na wyłączność. Myślę, że przez chwilę chciałem go całkowicie ograniczyć, sprawić, żeby widział tylko mnie, dlatego też byłem zazdrosny o każdą głupią, błahą rzecz. On to zauważył, dlatego w końcu przestał mnie zapraszać na plan.  
- Sam sobie zaszkodziłeś.
- Tak – zaśmiał się smutno. - Przez to na chwilę się od siebie oddaliliśmy. Baekhyun niemal zamieszkał na planie, a ja całkowicie zająłem się pracowaniem. I w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że żyjemy za szybko, za szybko mówimy i za szybko jemy obiad w osobnych pokojach. Za szybko mijamy się w drzwiach rankiem. I wtedy chciałem się zatrzymać, ale nie wiedziałem jak... Przymusem wróciłem do trybu życia sprzed poznania Baekhyuna. Przez ten okres, kiedy kręcony był film, prawie cały czas się mijaliśmy, prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, ona miał swoje życie, a ja swoje. Nie było czasu na przyjemności.
- Czyli wtedy Baekhyun zaczął pokazywać swój prawdziwy charakterek? Bo jak dotąd niesamowicie pozytywny i wesoły.
- Można tak powiedzieć – stwierdził, złączając swoje dłonie, po czym splótł palce. - Nigdy wcześniej nie kłóciłem się z Baekhyunem. Nie było ku temu powodów, raczej pozostawaliśmy w dobrej relacji i całkowicie mi to odpowiadało. Baek wtedy mnie oczarował sobą, zacząłem go podziwiać i właściwie nie widziałem żadnej innej osoby poza nim. Bardzo go lubiłem i szanowałem. Zazdrościłem mu tego zapału i zamiłowania do swojej pasji. Ale wtedy znałem tę pozytywną stronę Baekhyuna. Ta negatywna chowała się w cieniu i czekała na dobry moment, by wyjść. Jego charakter był trudny, później, gdy już go znałem, Baek jednego dnia był wesoły i radosny, a drugiego nie odzywał się do mnie, bo najprawdopodobniej był na mnie obrażony. Nie wiem dlaczego tak się działo, być może przez stres związany z filmem? Zakończenie zdjęć zbliżało się wielkimi krokami, co wiązało się ze zdenerwowaniem. Mój ojciec też był wtedy trochę rozdrażniony, nie dało się z nim rozmawiać, dlatego całkowicie go unikałem. Wszyscy wyczekiwali na premierę filmu, ale też się jej bali. Choć pozostało jeszcze trochę czasu do końca.  
- Aktorzy wyczekiwali tej premiery w przeciwieństwie do niektórych widzów.
- Tak, zainteresowanie filmem nie było aż tak duże jak przy innych produkcjach mojego ojca. Nie mówiono o nim zbyt wiele, dlatego trzeba było znaleźć środek, by to zainteresowanie gwałtownie wzrosło.
- Twój ojciec je znalazł.
- Tak. I to właściwie przez niego po praz pierwszy pokłóciłem się z Baekhyunem. Byłem na niego zły, bo przyjął ofertę, a raczej rozkaz.
- Co dokładnie nim było?
- Miał umawiać się z Blair, co nie pasowało całej trójce, czyli Byunowi, Willson i Jaydanowi, który był jej dobrym przyjacielem. Oczywiście ja tego nie mogłem wiedzieć, nikt nie wtajemniczył mnie w ten plan, a Baekhyun nie miał kiedy mi o tym powiedzieć. Wychodził do studia, kiedy ja jeszcze spałem, a ja wracałem z pracy, kiedy jeszcze go nie było. Ciągle był zajęty, a o tym, że się z nią spotyka, dowiedziałem się z gazety.  
- Długo się umawiali?
- Niezbyt. To był chyba pierwszy artykuł o nich, więc dowiedziałem się na początku tej całej afery. Ale to właściwie było wygodne dla mojego ojca. Film miał się stać bardziej popularny, a i zniknęły pogłoski, że to ja załatwiłem Baekhyunowi rolę. - Chanyeol nawilżył językiem zeschnięte wargi i wbił wzrok w Krisa. - Szkoda tylko, że w paru kwestiach ten cały jego plan zawiódł.
Kris skinął głową, całkowicie się z nim zgadzając.
 - I Baekyun nie tłumaczył się z tego?  
- Tłumaczył, znałem mojego ojca, więc mu uwierzyłem, choć nie byłem zadowolony. Ale kłótnie nie ustały, często się o to sprzeczaliśmy.  

1970.
Zacisnął mocno wargi, uderzając palcami o blat stołu w kuchni. Jego wzrok skierowany był na uchylone okno, przez które wpadały hałasy z ulicy, mieszające się z grającym radiem położonym wysoko na szafce. Jego powieki momentami opadały ze zmęczenia, jednak równie szybko je podnosił, nie pozwalając na zaśnięcie. Nie liczył godzin od powrotu. Minęło ich zbyt wiele, nie miał siły, by śledzić na zegarze każdy ruch wskazówek z tych wielu sekund i minut, które coraz bardziej się dłużyły. Kiedy wyszedł z pracy, miał nadzieję zastać Baekhyuna w domu. Mieli wyjść razem do Lucky Devils, ewentualnie posiedzieć trochę na plaży. Przecież to sobie obiecali, ale najwyraźniej jeden z nich o tym zapomniał.
Powoli przestawał się łudzić. I tak już się zawiódł, nie chciał jeszcze większego rozczarowania. Wystarczyło to, że już teraz siedział samotnie ze świadomością, że Baekhyun najwyraźniej w świecie go wystawił. Pierwszy raz zawsze bolał najbardziej, a Park nie był przyzwyczajony, choć można było rzec, że i tak był bardziej wytrzymały od Baekhyuna. Mniej odporny na cierpienie. Mimo to ten letni smutek dopadł i jego.
Otworzył szerzej oczy dopiero, gdy usłyszał trzask drzwi wejściowych. Tak jak myślał, chwilę później do kuchni wszedł Baekhyun z szerokim uśmiechem na twarzy. Od razu spojrzał bez zrozumienia na Chanyeola, który jedynie zacisnął wargi w wąską linię, nie ruszając się z miejsca ani na chwilę. Zastanawiał się, czy mówienie czegokolwiek miało sens. Przez to znów najprawdopodobniej nie będą się do siebie odzywać przez kilka kolejnych dni, staną się dla siebie zupełnie obcy.
- A tobie co się stało? - zapytał Baekhyun, opierając się o ścianę. Spoglądał niepewnie na Chanyeola, bojąc się, że zaraz ten zdenerwuje się jeszcze bardziej. Doskonale wiedział, że coś leży mu na sercu, dlatego też chciał się dowiedzieć co. - Myślałem, że ucieszysz się, jak wrócę.
Chanyeol prychnął, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Ucieszyłbym się, gdybyś był wcześniej, tak jak obiecywałeś.
- Channie, ja... - zamilknął na chwilę, spuszczając wzrok. - Ja nie mogę pamiętać o wszystkim. Przepraszam – mruknął, podchodząc bliżej, po czym kucnął tuż przy nogach swojego chłopaka. Podniósł głowę do góry tak, by mieć doskonałą widoczność na jego twarz. - Bardzo się gniewasz? - zapytał, a w odpowiedzi dostał śmiałe kiwnięcie głową. - To nie było zamierzone. Następnym razem wywiążę się z obietnicy.
- Jeśli będzie ten kolejny raz.
- O czym ty mówisz?
- Nie widzisz, że oddalamy się od siebie przez ten pieprzony film?! - krzyknął, zrzucając ze swoich kolan ręce Baekhyuna, po czym wstał, oddalając się kilka metrów od niego. - Przez ten film całkowicie ci odbiło. Ten dom stał się dla ciebie pieprzonym hotelem i jestem zdziwiony, że znajdujesz jeszcze czas, by przychodzić tu spać. Kiedy ostatnio dłużej rozmawialiśmy? Miesiąc temu, gdy odwoziłem cię na plan? - warknął, przymykając oczy. - Głupia aktorka staje się ważniejsza ode mnie, bo dzięki niej film zdobędzie większy rozgłos... Wolisz chodzić z nią po mieście, niż wrócić wcześniej. Specjalnie dla ciebie zwolniłem się wcześniej z pracy i co? Ciebie nie było.
- Dobrze wiesz, że wybór nie należał do mnie – odburknął, wstając z podłogi.
- To nieprawda, Baek – zarzucił, wbijając chłodne spojrzenie w ciało blondyna. - Gdybyś był dobrym aktorem, poradziłbyś sobie bez tego. Tylko ci podrzędni potrzebują pomocy. - Dopiero z ostatnim wypowiedzianym słowem zdał sobie sprawy z tego, jak wielkie znaczenie miała ta wypowiedź, jak wiele mogła ona zmienić. Zbyt późno zacisnął usta. - Baekhyun...
Chłopak spojrzał na niego smutno, po czym pokiwał głową, starając się powstrzymać łzy. - Rozumiem – szepnął, wychodząc z pomieszczenia.
*
2000.
- Baek chyba za bardzo przyjął to sobie do serca.
- Przecież miałeś rację.
- Nie wiem, chyba nie – zaprzeczył. - Przecież Baekhyun był świetnym aktorem. Wiele razy to udowodnił, po prostu ja byłem za bardzo zdenerwowany. Powiedziałem to, nie kontrolując się i żałowałem tego. Może nie od razu, ale później. To przyniosło jakieś skutki.
- Po tym długo się do ciebie nie odzywał?
- Nie, co było dosyć dziwne, bo normalnie unikałby mnie jak ognia, albo byłby dla mnie nieznośny. Kilka razy wcześniej też się kłóciliśmy, więc znałem jego zachowanie. Wtedy mnie zaskoczył, kiedy na drugi dzień udało mi się go przeprosić. Przyjął przeprosiny niemal od razu i nawet poprosił reżysera o dzień wolny, tylko dlatego, bo chciałem wziąć go na randkę.
- I bez problemu się zgodził?
- Problemy były, ale udało się. A ja byłem zadowolony, bo wreszcie mogłem spędzić z nim choć trochę czasu, którego niewątpliwie mi brakowało. Zabrałem go wtedy do drive cinema. Grali wtedy Hello, Dolly. I szczerze powiedziawszy z tego filmu nie zapamiętałem zbyt wiele.

1970.
Gwiazdy wisiały wysoko na niebie, a ciepłe powietrze wpadało przez otwartą szybę. Wśród ciemności był widoczny duży ekran, w którego stronę skierowane były wszystkie zgromadzone auta na wielkim placu, w tym i ich. W tamtym momencie samochodowe fotele stawały się kinowymi siedzeniami, a otwarta przestrzeń salą. Nie brakowało niczego, nawet popcornu, który spoczywał dokładnie pośrodku, ułożony tak, by się nie rozsypał tuż obok dwóch splecionych ze sobą dłoni. Długie palce mocno zaciskały się na tych nieco mniejszych, smukłych i zadbanych. Zupełnie jakby Chanyeol trzymał dłoń dziewczyny tak delikatnej i subtelnej, ale on nie chciał nikogo na miejsce Baekhyuna. Wydawało mu się, że właśnie ten czas jest wyjątkowy, bo właśnie ten chłopak jest przy jego boku i nie ma zamiaru odchodzić, myślał, że tak pozostanie i faktycznie tak było, aż do czasu premiery filmu.  
Obrócił głowę w stronę Baekhyuna, który z zaciekawieniem chłonął akcję filmu. Lubił ten widok, był tak bardzo codzienny, jednak nadal wyjątkowy i nigdy mu się nie nudził. Czuł się naprawdę dobrze, obserwując te duże, podkreślone oczy eyelinerem, które czasem zapominały nawet o mrugnięciu.
 - Oddychaj – zaśmiał się, nie odrywając wzroku od Byuna. - Jak tak dalej pójdzie, będę musiał znaleźć inne miejsce na naszą kolejną randkę – stwierdził, z rozbawieniem przyglądając się, jak Baekhyun spogląda niepewnie w jego stronę z delikatnym uśmiechem.  
- Przepraszam – powiedział nieco zawstydzony, po czym wzmocnił uścisk dłoni. - Po prostu już tak mam, więc chyba tak, zabieranie mnie na randkę do kina, nie jest najlepszym pomysłem – ciągnął dalej, uśmiechając się blado. Ten uśmiech tak bardzo do niego pasował. - Następnym razem po prostu pójdźmy do Lucky Devils. Albo na plażę.  
- Bywasz tam codziennie.
- Wcale nie – oburzył się, wydymając lekko policzki, co wywołało salwę śmiechu u Chanyeola. - Kręcenie kilku scen na plaży się nie liczy, poza tym znów przenieśliśmy się do studia. Trwają ostatnie poprawki, więc już nie ma co liczyć na kolejne spędzanie czasu nad wodą. Choć łączenie pracy z przyjemnością było fajne – mruknął, po czym spojrzał na duży ekran ustawiony kilkanaście metrów dalej. - Choć na kolejną randkę też możesz mnie tu zabrać, tyle że film, który będziemy oglądali, będzie tym, w którym grałem.
- Myślę, że już większość scen znam na pamięć.
Baekhyun zachichotał, kiwając ze zrozumieniem głową.
- Przyzwyczajaj się.
- Czyli mam rozumieć, że już szykujesz się do kolejnej produkcji?
- Dokładnie tak. Dopiero się rozglądam, ale chciałbym w czymś jeszcze wystąpić. Nie chcę skończyć na jednym filmie, nie wystarczy mi te pięć minut. Chcę grać do samego końca mojego życia, chcę być dumny z tego, że jestem aktorem. Nie wiem, czy mnie zrozumiesz, ale to dla mnie naprawdę ważne – powiedział, po czym zerknął kątem oka w bok. - Być może cenię się zbyt wysoko, ale nikt nie zabroni mi marzyć, a te marzenia w mojej głowie są idealne i chcę, by stały się rzeczywistością.  
- Nie, Baek – przerwał mu Chanyeol, przykładając tę wolną rękę do jego nieco zarumienionego policzka. - Mówisz prawdę, tylko może poczekaj z tym spełnianiem reszty marzeń, aż zakończy się premiera tego filmu? Choć przez chwilę odetchnij i odpocznij.
- Mówisz to tylko dlatego, bo chcesz spędzić więcej czasu ze mną, tak?
- Być może – odburknął, zbliżając się do twarzy blondyna. - Nie wiń mnie, po prostu tęsknie za tobą. Oddalamy się od siebie, a właśnie tego zawsze chciałem uniknąć. Zróbmy coś, żeby było lepiej, naprawmy tę relację, żebyśmy później niczego nie żałowali.
Bakehyun spuścił na chwilę głowę w dół, nadal czując stanowczy, acz delikatny dotyk młodszego chłopaka na swojej rozgrzanej skórze. Sam nie wiedział dlaczego tak bardzo mu gorąco, czy przez ciepłe powietrze, czy może przez bliskość Parka i sytuację, która stawała się coraz bardziej intymna, przynajmniej dla niego. Jego serce biło mocno, a ręce nieco drżały, ale nie dał tego po sobie poznać. Nadal nie był przyzwyczajony do takiej relacji, mimo że od ich pierwszego zbliżenia minęło już wiele czasu. Miał wrażenie, że każdy pocałunek z Chanyeolem jest tym pierwszym, który należy zapamiętać.  
- Yeollie? - mruknął, unosząc głowę. - Kochasz mnie, prawda? - Chwilę później słyszał, jak chłopak potakuje. - I będziesz mnie kochał zawsze, tak? - I tym razem otrzymał pozytywną odpowiedź. - I wiesz, że ja nigdy nie dam ci ode mnie odejść?  
 - Tak, zdążyłem zauważyć – powiedział, powoli całując lekko rozchylone wargi Baekhyuna. - Ty ode mnie też nie odejdziesz, mam rację?
Nie usłyszał nic, bo usta Baekhyuna naparły na jego, niespiesznie je całując. Sam nie wiedział, czy może zaliczyć to jako odpowiedź, ale chciał wierzyć, że tak właśnie jest, bo przy nim czuł się wyjątkowo, nawet jeśli ta chwila miała trwać tylko przez moment. Ale pocałunki Byuna były wieczne, tak samo jak jego dotyk i ciche pomruki, które świetnie zastępowały słowa. Dopiero, gdy oderwali się od siebie, Park spojrzał w głębokie, ciemne oczy, które przypominały mu kolor czarnej kawy i uśmiechnął się zdyszany, ostatni raz przelotnie muskając tak bardzo bliskie mu wargi.  
- Nigdzie nie mam zamiaru uciekać – odparł po chwili ciszy, po czym ponownie zatopił się w pocałunku.

***
Przepraszam, że musieliście czekać miesiąc na kolejny rozdział *^* Ale mam tyle na głowie, że ledwo wyrabiam. Mimo to pozostałe trzy rozdziały pojawią się szybciej, bo są krótsze od tego, więc i szybciej je napiszę. Ogólnie dotarliśmy do połowy i żałuję, że ta historia nie będzie dłuższa, polubiłam ten klimat lat 70, stare Hollywood i tego Baekyeola. W każdym bądź razie, na tym etapie kończymy tę przyjemną część Unforgettable Dreams. Od kolejnego rozdziału będzie trochę angstowo z małymi przebłyskami fluffu. Ostatnio też czytałam więcej o aktorce, której historia jest w tym opowiadaniu. Znalazłam sporo artykułów o niej i muszę przyznać, że przez nie wena na to opowiadanie ciągle rośnie. 
Od razu mogę powiedzieć, że po UD na tym blogu będzie się pojawiało nowe opowiadanie z Sekaiem na podstawie filmu Titanic. Będą podstawy historii Jack'a i Rose, ale wydarzenia i wiele innych sytuacji będzie zmienionych, tylko dwie sceny pozostaną i relacja biedak - bogacz. To ff będę pisała razem z Izzy, ja najprawdopodobniej postać Sehuna, ona Kaia. I mogę powiedzieć, że historia może was zaskoczyć, ja sama byłam zaskoczona, jak czytałam cały opis fabuły napisany przez Izzy.
Na koniec - nowy wygląd bloga, który z pewnością i tak niedługo się zmieni :3

3 komentarze:

  1. Powiem, że jestem zaskoczona, nie widząc żadnych komentarzy. Cóż, przynajmniej będę pierwsza, tak bardzo chciałam~
    Mówiłam ci już, jak kocham UD? Pewnie tak i to kilka razy, ale jestem wręcz zakochana w klimacie tego opowiadania. Hollywood, Baekyeol, ogólnie lata siedemdziesiąte.
    Właściwie, przeczytałam trzeci rozdział na komórce w nocy, więc nie skomentowałam od razu, ale może to i dobrze. Za dużo feelsów i ogólnie komentarz byłby fu. Taki… no, dziwny.
    Scena, kiedy się pocałowali, rozpływam się~ I to szczere „Pieprz mnie Yeol” xD
    Szkoda, że ich relacje zaczęły się pogarszać, ale to chyba było do przewidzenia. Praca aktora to wymagająca praca i nie mogło być niestety inaczej. Byun jest tylko człowiekiem, to naturalne, że zapomniał o spotkaniu z Chanem, mając tyle na głowie. ><
    Ogólnie, lubię rozmowę Krisa z Chanyeolem :d Sama nawet nie wiem dlaczego, jakoś bardzo przyjemnie mi się ją czyta. xD
    Czytając scenę, kiedy Park powiedział, że gdyby Baek był dobrym aktorem, nie musiałby chodzić z tą aktorką. To było trochę niemiłe.
    Zdziwiłam się, kiedy napisałaś, że Baekhyun od raz przyjął przeprosiny, ale w sumie, po dłuższym namyślę sądzę, że postąpił dobrze.
    Myliłam się, odczucia nie zmalały, nie mam pojęcia, jak jeszcze to skomentować. Wiedz, że czekam na kolejny, równie świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. W dalszym ciągu uważam, że wywiad jest magiczny. Tak lekko i miło się go czyta i aż szkoda mi, że podczas czytania nie włączyłam Lany. Z telefonu niestety się nie dało, a gdy teraz zobaczyłam, że są to jej utwory, to zrobiło mi się smutno, bo to tak cholernie pasowałaby do powyższej sytuacji! Wydaje mi się, że przeczytam to jeszcze raz, żeby przekonać się, że połączenie jej głosu i opowiadania będzie wspaniałe. No nie ważne, odchodzę od tematu. W każdym bądź razie lubię wypowiedzi Chanyeola. Niestety jednak trochę trudno jest mi wyobrazić go sobie w zdecydowanie starszym wieku, aniżeli teraz.
    Zrobiło mi się strasznie przykro, gdy czytałam, jak zmieniły się ich relacje. Niby zdawałam sobie sprawę, że tak to będzie wyglądało, ale jednak było mi ich szkoda, bo w końcu z początku wszystko układało się tak dobrze. Może i to głupie, ale czytając to, co dotyczy zachowania Baekhyuna czuję się, hm, mam jakieś dziwne podejrzenia. Nie potrafię tego opisać, ale mam różne domysły, które są raczej bezpodstawne.
    Jeśli się nie mylę na twitterze napisałaś, że nie chce ci się pisać smuta. I powiem ci, że trafiłaś w dziesiątkę. To nie tak, że nie chciałabym przeczytać tego (bo smutów nigdy za dużo), ale wydaje mi się, że tak ładnie to zakończyłaś, bo każdy mógł sobie wszystko dopowiedzieć. I przynajmniej Baekhyun nie wyszedł na głupią cnotkę niewydymkę, która nawet jeśli zgodzi się na seks to będzie rumienił się, jak dwunastolatka podczas pierwszej masturbacji (nie, nic, tylko tak mi się to nasunęło). Jest bardzo dobrze, o tak.
    Szkoda, że Baek musiał udawać ten pseudo związek, bo na miejscu Chanyeola chyba bym go rozszarpała. Niby wiem, że to taki chwyt marketingowy, ale jednak złość by mnie rozniosła.
    "Nie usłyszał nic, bo usta Baekhyuna naparły na jego, niespiesznie je całując. Sam nie wiedział, czy może zaliczyć to jako odpowiedź, ale chciał wierzyć, że tak właśnie jest, bo przy nim czuł się wyjątkowo, nawet jeśli ta chwila miała trwać tylko przez moment. Ale pocałunki Byuna były wieczne, tak samo jak jego dotyk i ciche pomruki, które świetnie zastępowały słowa." - te zdania całkowicie mnie wzruszyły i już je sobie zapisałam, bo po prostu sprawiły, że rozproszyłam się na tysiące kawałków. Serio, to było (jest) piękne i całkowicie mnie oczarowały. Ogólnie bardzo udany rozdział i jest mi smutno, że niedługo wszystko się zakończy.
    Trochę chaotycznie, bo jedno z drugiego nie wynika, ale niestety inaczej nie potrafię, wybacz.
    Weny i wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednak lenistwo robi swoje, przeczytałam ten rozdział jakieś trzy dni temu i... no właśnie i nic z tym nie zrobiłam.
    Trudno uwierzyć, że to już połowa. Opowiadanie strasznie mi się spodobało i miałam nadzieję, że pociągniesz je w nieskończoność, a nieskończoność określa dla mnie jakieś 12-15 rozdziałów :D Ale nawet jakby UD miało mieć to 6, to nie zmienia faktu, że będzie jednym z moich ulubionych Baekyeol'i ^^
    Totalnie zaskoczyłaś mnie relacjami z Blair, ale po zastanowieniu - ta dziewczyna nadawała się właśnie do tego, szkoda, że Channie ucierpiał. Biedny, musiał przeżywać małe załamanie, z pewnością nie chciał widzieć obściskiwania się swojego ukochanego z inną panienką. Dobrze, że na końcu się pogodzili, przynajmniej jest jakaś malutka iskierka nadziei, że w kolejnym parcie będzie więcej miłości i zrozumienia.
    Racja, Chanyeol nie musiał mu pomagać, wręcz mógł odsunąć się całkowicie od Baeka i pozwolić akcji rozwijać się samej, ale chciało biedaczysko pomóc przyszłemu aktorzynie i co? Teraz musi cierpieć :< To smutne...
    Pisz dalej tak ciekawie i przyciągająco, a w dalszym ciągu będę składać Ci modły :D Hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń