piątek, 31 stycznia 2014

Second.

2000.
- Mówiłeś, że Baekhyun był niesamowicie wesoły, jak go poznałeś. Trochę nie chce mi się w to wierzyć, zwłaszcza że wiem, jakie jest zakończenie tej historii – przyznał, po czym przymrużył piwne oczy, wpatrując się w swojego rozmówcę. - Ale skoro tak uważasz, musiały zdarzyć się jeszcze jakieś sytuacje, które mogłyby potwierdzić twoje słowa.
Chanyeol uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Było ich mnóstwo – powiedział, a Kris z jego tonu głosu mógł wywnioskować, że jego wspomnienia są naprawdę przyjemne, szczególnie że od samego początku spotkania Chan nie uśmiechnął się tak szczerze ani jeden raz. - Szczególnie zapadły mi w pamięci niedzielne wieczory – mruknął po chwili i przygryzł dolną wargę ust, przypominając sobie to, za czym tęsknił najbardziej.  
- Baekhyun wtedy nie pracował?
- Nie, do pracy w niedzielę wychodził zazwyczaj w południe, po siedemnastej był wolny. Zawsze, przez jakieś trzy, ewentualnie cztery godziny uczył się na pamięć scenariusza, więc wolałem mu nie przeszkadzać, ale później miał czas i poświęcał go mnie.
- Co dokładnie robiliście?
- Właściwie to, co robiliśmy z Baekhyunem, zawsze kojarzyło mi się z filmami. – Zaśmiał się, przenosząc wzrok z notującego Krisa na swoje splecione dłonie. - I tym razem nie było inaczej. Baek lubił wszystko wiążące się z aktorstwem, więc nietrudno zgadnąć, że kochał oglądać filmy. Miałem w domu odtwarzacz wideo. Był nowy, a wszystkie kasety dostałem od ojca. Sam nigdy nie miałem czasu, by je przejrzeć, Baekhyun niemal mnie do tego zmuszał.
Kris prychnął, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Czyli nie miałeś wyboru, musiałeś się go słuchać.
- Może. - Wzruszył ramionami, nie tracąc swojego pogodnego uśmiechu. - Ale mnie się to podobało. Lubiłem spędzać czas z Baekhyunem, a jeżeli robiliśmy to, co on lubił, i ja byłem zadowolony. W końcu sam tak wkręciłem się w to oglądanie, że teraz jest to moim małym rytuałem. Nie wyobrażam sobie niedzieli bez chociaż jednego filmu i najczęściej oglądam te kasety, które najbardziej lubił Baekhyun. Żałuję tylko, że odtwarzacz wideo już dawno się zepsuł – westchnął, na moment tracąc ze swej twarzy pogodny uśmiech. - W każdym razie, polubiłem to i przez cały tydzień wyczekiwałem niedzieli. Na nasze wieczory z telewizorem przygotowywałem miskę popcornu i puszki wiśniowej Coca Coli. Baekhyun je uwielbiał.  
- I były to tylko takie przyjacielskie wieczory, nic więcej?
- Na początku tak i chyba w takich relacjach wolałbym z nim zostać. Wtedy było idealnie, nawet jeżeli czasem telewizor siał, a Baekhyun marudził, że nie może zdecydować się pomiędzy kilkoma filmami. Zawsze wtedy zasłaniałem mu oczy i mówiłem, że ma wybrać, nie widząc tytułów. Często zdarzało się, że jego trafienia okazywały się niecelne – powiedział ze spokojem, uśmiechając się nikle.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że te filmy były potwornie nudne, ale i tak je oglądaliśmy. Baekhyun po prostu chciał zobaczyć je wszystkie, nieważne, że czasem zasypiał mi na ramieniu lub podłodze obok moich kolan. Dla mnie i dla niego było idealnie pod każdym względem. I właśnie to najbardziej pamiętam, jeśli chodzi o moje spędzanie czasu z nim. To znaczy były też inne momenty, które utkwiły mi w pamięci na dobre, ale nie potrafią wywołać we mnie tyle emocji, co właśnie te niedzielne wieczory.
*
1970.
Późne, lipcowe dni zawsze przesiąknięte były gorącem i zapachem papierosów. Przez otwarte balkonowe okno wpadały hałasy z zewnątrz, najczęściej były to krzyki dzieci grających w piłkę i głośne rozmowy mężczyzn zebranych pod kamienicami. Popijali zimne piwo i głośno żartowali, grzejąc się w upalnym słońcu, które oświetlało Los Angeles już od samego ranka. W oddali było słychać silniki aut przejeżdżających przez główną drogę, choć kilka z nich czasem skręcało i wybierało tę na skróty, prowadzące obok centrum sąsiedzkich zebrań. Wszyscy rozkoszowali się weekendowymi wolnymi chwilami, starając korzystać z tych chwil jak tylko mogą. Pośród tych wszystkich osób zawsze brakowało dwóch, ale nikt nie był w stanie tego dostrzec.
- Baekhyun – mruknął Chanyeol, wachlując się ręką. Nawet w białej bokserce, która odsłaniała jego ramiona i sporą część torsu, było mu gorąco. Czuł, jak kropelki potu osiadają mu na czole, ale mimo to nie starł ich. Wiedział, że chwilę później znów będzie tak samo. - Wystarczy już na dziś – dodał, wyciągając drugą rękę w stronę chłopaka, po czym złapał w palce średniej grubości scenariusz, by wreszcie go wziąć i odłożyć na bok.  
- Jeszcze chwilę – poprosił, nie odrywając wzroku od tekstu. Zdawać się mogło, że pochłaniał każdą literę jeszcze intensywniej, niż każdy inny czytający zupełnie to samo. - Pięć minut i możemy zacząć oglądać, tylko dokończę swoją kwestię. A w tym czasie możesz przygotować coś do picia, jest potwornie gorąco – westchnął, mrugając nieco oczami, co tylko rozśmieszyło Parka, który kiwnął jedynie głową. - Dziękuję. - Uśmiechnął się lekko i posłał w powietrzu całusa, ponownie powracając do swojej poprzedniej czynności, która całkowicie go wciągała, przenosiła w zupełnie inny świat, który dla Baekhyuna był lepszy, bardziej kolorowy od tego, na którym żył. Dlatego czasami miał ochotę nie przestawać czytać, bo zapisane słowa na białej kartce stawały się jego przyszłością, tym, czym chciał żyć i wyobrażać sobie, że jest prawdą.
Nigdy nie wyobrażał sobie swojego życia bez grania. Kim mógłby zostać, gdyby nie pasja, która stała się częścią jego duszy, kierowała jego sercem, umysłem, ciałem i która była ponad wszystkim. Być może skończyłby w jednym z barów w swoim kraju, podając ludziom ich zamówienia, a może tak jak jego ojciec - zostałby elektrykiem. Nie miał pojęcia, nie widział siebie w innym zawodzie. Prawdopodobnie wykonując coś zupełnie innego, czułby się niespełniony, słaby i nieszczęśliwy. A nie chciał cierpieć, wolał korzystać z życia pełnymi garściami, być wolnym w tym, do czego zmierzał.
Nim się zorientował, scenariusz z jego ręki został wyrwany i odłożony na półkę obok telewizora, gdzie zwykł go kłaść. Chanyeol o tym wiedział i dlatego, żeby się nie zapodział, dał go tam, gdzie zawsze.
- Koniec tego dobrego – powiedział, podając Baekhyunowi szklankę z wiśniową Coca Colą, w której pływało kilka kostek już rozpływającego się lodu. Drugą postawił na podłodze obok siebie, uśmiechając się szeroko. - Oglądamy coś, czy idziemy do Lucky Devils?  
- Wolę coś obejrzeć, bo prawdopodobnie jak tylko wyjdę z domu, to się rozpłynę. Ty też, Yeollie. Jesteś cały mokry – zaśmiał się, przykładając dłoń do czoła swojego towarzysza, tylko po to, by zetrzeć z niego roszący się pot. - A tu przynajmniej mamy zimną Coca Colę i wiatrak, który chyba się popsuł. Nieważne. Masz jakieś propozycje, jeśli chodzi o filmy?  
- Nie myślałem nad tym zbytnio.
- A ja tak! - pisnął, po czym podał szklankę z napojem wielkoludowi i  podszedł do półki, na której poukładanych było kilkadziesiąt kaset wideo z filmami, których jeszcze nie miał okazji obejrzeć. Nieważne, czy były dobre, ciekawe, nudne czy smutne. Chciał zobaczyć je wszystkie, nawet jeśli musiałby poświęcić na to zbyt wiele czasu. - Tylko nie wiem od czego zacząć. Oglądaliśmy już „Goldfinger”, „Batman'a” i „Red Beard”. I właściwie nie wiem, co teraz – jęknął zrezygnowany, spoglądając na kolorowe pudełka, które skrywały w sobie prawdziwy skarb, przynajmniej dla niego. - Ugh, Chanyeol! Nie siedź tak i nie patrz na mnie, tylko pomóż mi, bo do końca tego dnia nic nie obejrzymy. 
Park zaśmiał się jedynie i wstał z podłogi, po czym podszedł do Baekhyuna i stanął za nim, dokładnie lustrując wzrokiem wszystkie tytuły filmów, które zgromadził przez kilka lat tylko i wyłącznie dzięki swojemu ojcu. - Chyba mam pomysł – szepnął, podnosząc ręce tak, by zasłonić oczy Baekhyuna. Ten pisnął cicho, cofając się tak, że natrafił na klatkę piersiową wyższego od siebie chłopaka. 
- Co ty robisz?
- Pomagam ci – przyznał, schylając się, tym samym przykładając usta do ucha Byuna. - Teraz wyciągnij rękę – poinstruował go, a chłopak wykonał jego polecenie – i dotknij jakiegokolwiek pudełka. Twój wybór pomoże nam jakoś spędzić kolejny wieczór. No, dalej – ponaglił Baekhyuna, który wraz z jego głosem złapał w smukłe, szczupłe palce jedną z wielu kaset i wyciągnął ją, by spojrzeć na okładkę.
- „The Dirty Dozen”? Słyszałem o tym. – Uśmiechnął się.
- Ja też. To co, oglądamy? - zapytał, a blondyn kiwnął głową i popchnął Parka, by ten spoczął gdzieś, a sam podszedł do odtwarzacza, do którego wepchnął kasetę wideo i z zadowoleniem włączył film. Później podszedł do chłopaka i usiadł na podłodze obok, opierając się plecami o sofę stojącą za nimi. Oni sami nie wiedzieli, dlaczego nie rozsiadali się wygodnie na miękkiej kanapie jak inni, normalni ludzie. Być może dlatego, że pod każdym względem różnili się od reszty i nie zamierzali popadać w rutynę.
*
2000.
- W te wasze niedziele, zawsze oglądaliście filmy? Nie mieliście żadnego innego urozmaicenia? To znaczy, po dłuższym czasie w końcu to musiało stać się nudne – stwierdził odkrywczo Kris, marszcząc nieco swój prosty nos. 
- Ale nie dla nas. Może inni by nie wytrzymali, ale ja z Baekhyunem nie byliśmy typowi. – Zaśmiał się słabo, przymykając oczy. - Poza tym znałem Byuna zaledwie kilka miesięcy i do końca tego, jak ze mną mieszkał i tak nie obejrzeliśmy wszystkich filmów. Może dlatego, że ciągle dokupowałem nowe, a on najpierw chciał zobaczyć wszystkie te stare. Później oglądałem je sam i mogę powiedzieć, że to nie było to samo – wyjaśnił, na chwilę milknąc. Kris zauważył, że Chanyeol jeszcze nie skończył, dlatego nie przerywał mu. - Mimo to mieliśmy też inne zajęcia. Już wcześniej wspominałem, że często chodziliśmy do Lucky Devils. I tak właściwie było, ale nie tylko jedliśmy tam hamburgery. Często zdarzało się, że w oczekiwaniu na posiłek chodziliśmy zagrać. Było tam mnóstwo automatów do gier. 
- Byliście jak dzieci – bardziej stwierdził, niż zapytał, na co Chanyeol pokiwał jedynie głową z rozbawieniem.
- Tak, chyba dokładnie tak było – przyznał mu rację. - Pieprzone, przerośnięte dzieciaki, które szukały zabawy w grach i filmach. Właśnie tym byliśmy, ale nie przeszkadzało nam to – mruknął, a następnie pochylił się trochę do przodu, układając łokcie na blacie biurka. 
- I Baakhyun zawsze ci ustępował, jeśli chodziło o treningi przed spektaklem? To znaczy, wiem, że miał bzika na punkcie perfekcji, chciał być najlepszy. Chyba ciężko było go odciągnąć od scenariuszy, bo nieustannie chciał szlifować swój talent – powiedział, przewracając kartkę, by zacząć notować na nowej stronie. 
- Tak, ale miałem swoje sposoby, żeby go przekonać. Poza tym... i tak wszystko wiązało się z tym, co on kochał, także można powiedzieć, że byłem na wygranej pozycji – odparł. - A jedna niedziela szczególnie zapadła mi w pamięci.
- Dlaczego?
- Baekhyun wtedy pokazał, czym jest dla niego życie.

1970.
- Baekhyun, po co mam tam iść? - zapytał, wzdychając ciężko, po czym poluzował nieco swój krawat, który kazał mu założyć Byun. - Przecież wiem, jak grasz. Tyle razy widziałem, jak uczyłeś się wczuwać w swoją rolę i jak recytowałeś te wszystkie formułki. Naprawdę muszę przechodzić przez to jeszcze raz? - Mimo to w jego głosie nie można było usłyszeć ani cienia niezadowolenia. Był raczej szczęśliwy, że Baekhyun postanowił w jakiś sposób podzielić się z nim tym, co było dla niego najważniejsze, czym praktycznie żył i co kochał całym swoim sercem. Ale jak to uważał, Byun słodko wyglądał, kiedy próbował w jakikolwiek sposób się wytłumaczyć, czy przekonać do swoich racji Parka.
- No wiem, ale teatr, a pokój w mieszkaniu to coś całkiem innego – oburzył się, a następnie zabawnie nadął policzki, przez co Chanyeol parsknął śmiechem, skupiając się na drodze. Mocniej zacisnął palce na kierownicy samochodu, który dostał od swojego ojca. - Po prostu chciałem, żebyś mi tam towarzyszył. Dzisiejszy dzień jest dla mnie niezwykle ważny, a teraz ty jesteś najbliższą mi osobą. Nie mogłem zaprosić rodziców, ani moich przyjaciół z Korei, a ty jesteś tu, na miejscu i naprawdę cię lubię. Powinieneś być dumny i szczęśliwy, a nie tylko marudzić – wygłosił, przeplatając ręce na torsie. - Taka okazja może się więcej razy nie powtórzyć, wierz mi.
- Przecież co jakiś czas dostajesz nowe role.
 - Ale ta jest inna – zapewnił, uśmiechając się tajemniczo. - Jeżeli ci się nie spodoba lub zwyczajnie będzie ci się nudziło, możesz wyjść, wiesz, że ja cię tam nie będę trzymał na siłę, ale chociaż zobacz, czym dla mnie jest gra – poprosił, po czym powrócił do przyglądania się widokom za uchyloną szybą, przez którą padały ciepłe podmuchy wiatru, roztrzepując przy tym wszystkie jego wcześniej ułożone włosy. - To dla mnie ważne.  
 - Jasne. - Chanyeol spojrzał na niego szybko, starając się nadal panować nad kierownicą, po czym odwzajemnił uśmiech.
Nie zauważył nawet, gdy czas oczekiwania szybko minął, a on razem z innymi czekał na zaplanowany spektakl na godzinę piętnastą.
 Chanyeol w końcu uświadomił sobie, jak bardzo poważnie Baekhyun traktuje swoją pracę, ale i przede wszystkim pasję. I przez chwilę można powiedzieć, że mu zazdrościł, bo sam nigdy nie znał niczego, dla czego mógłby się w pełni poświęcić, oddać całą swoją duszę, tylko po to, by czuć się szczęśliwym i zaspokojonym, zupełnie jak Baek, który stał na scenie i pokazywał innym, jak bardzo to kocha. Chanyeol był z niego dumny.
Park nigdy nie przepadał za teatrem. Całkowicie izolował się od pracy jego ojca, która również miała swój początek na podobnej scenie. Pamiętał, jak mężczyzna czasem zabierał go na próby, ale zawsze nudziły go, często śmiał się z aktorów i ich kostiumów, a sam rozrabiał, jak tylko się dało, ale siedząc na jednym z wielu zapełnionych miejsc przed sceną, na której stał Baek, nie mógł odwrócić wzroku nawet na chwilę i sam nie był pewien dlaczego. Chłopak go hipnotyzował – swoimi płynnymi ruchami, które wyćwiczył do perfekcji, pełnym uśmiechem i kwestiami, które wygłaszał, nawet jeżeli nie patrzył w stronę Chanyeola. Wystarczyło tylko, że oddaje się temu, co kocha i jest przy tym niesamowicie radosny. Ten widok chciał zapamiętać do końca swoich chwil. Był niesamowity, bo w jakimś sensie prawdziwy, nie całkowicie wykreowany przez scenariusz.
 Chanyeol szybko zrozumiał, dlaczego Baekhyunowi tak bardzo zależało na tym, by pojawił się akurat na tym przedstawieniu, przecież pozornie to jedno z wielu. Ale nie zawsze gra się główną rolę, bohatera, w którego stara się wcielić tak dobrze, jakby była to jego prawdziwa osobowość, tyle że ta ukryta. Ale gdy widzi się same zalety, a otoczka plusów i talentu oraz szczęścia drugiej osoby przysłania oczy, nie jest się w stanie ujrzeć tego drugiego dna, które czyha cicho na odpowiedni moment, w którym mogłoby się ujawnić i zniszczyć to wszystko, co przez innych zostało stworzone, osiągnięte. Żywcem pogrzebać marzenia i sny, które z czasem stały się niezapomniane.  
*
 Chanyeol westchnął cicho, opierając się o komodę, na której ustawiony był telefon. Obok niego stał niewielki zegarek, który tykał niecierpliwie, wskazując na godzinę za pięć dwudziestą trzecią. Zastanawiał się, czy jest sens w ogóle dzwonić. Równie dobrze mógłby to wszystko olać, zapomnieć o Baekhyunie, który swoją grą go oczarował, sprawił, że zniknęło wszystko inne, a został tylko on. Ale nie mógł tego zrobić, dlatego chwilę później jedna jego dłoń mocno trzymała słuchawkę telefonu, a druga niepewnie wykręcała numer, który znał na pamięć, którego nie mógł pozbyć się z głowy przez ostatnich kilka lat. Po prostu nie mógł zerwać z przeszłością.
- Słucham. - Zmęczony głos odezwał się po drugiej stronie, sprawiając, że Chanyeol zagryzł mocno dolną wargę, skupiając swój wzrok na uchylonym oknie, które nie wpuszczało już żadnych hałasów do środka. Miasto powoli kładło się spać.
 - Cześć, tato – odezwał się po momencie, nie będąc pewnym, czy tak naprawdę nadal chce rozmawiać z tym człowiekiem. Dawno do niego nie dzwonił, raczej unikał rozmów i sam nie był pewien dlaczego ten kontakt zerwał. A teraz odzywał się tylko dlatego, że coś od niego chciał. Potwornie egoistyczne, ale nie mógł stać z założonymi rękoma, kiedy miał szansę pomóc Baekhyunowi. - Tu Chanyeol.
- Yeollie. – Mężczyzna powiedział entuzjastycznie, wpędzając swojego syna w lekkie zakłopotanie. Ten nie był na to gotowy. - Miło, że się wreszcie odzywasz. Dawno nie rozmawialiśmy – stwierdził, na chwilę milknąc. - Ale dlaczego o tej porze? Stało się coś?
 - Nie, nie – zaprzeczył szybko, przenosząc wzrok z okna ponownie na zegarek, po którego tarczy wolno przesuwały się cienkie wskazówki. - Wszystko ze mną w porządku – uprzedził, za nim zdążył usłyszeć jeszcze kolejne pytanie. - Dzwonię z pewną propozycją, a raczej prośbą. Nazwij to jak chcesz.
- Słucham cię.
- Nadal poszukujesz aktorów do swojego filmu?
- Wreszcie się tym zainteresowałeś? Nie sądziłem, że kiedykolwiek to nastąpi, ale lepiej późno, niż wcale – powiedział, a Chanyeol zmrużył oczy, wzdychając cicho. Nie o to mu chodziło.
 - Nie. Wiesz dobrze, że nigdy nie podobała mi się twoja praca i nie przekonam się do niej – odpowiedział stanowczo, już żałując, że wdał się z tym człowiekiem w jakąkolwiek konwersację. - Ale znam kogoś, kto by się nadał. Oczywiście wziąłby udział w kastingu i zobaczyłbyś, że jest dobry, ale daj mu szansę. Nie pożałujesz, naprawdę.
- Skąd mogę mieć taką pewność?
- Zabrał mnie do teatru, w którym pracuje. Jest świetny.
- Kim ta osoba jest, że zdołała mojego syna zaciągnąć w takie miejsce? - zapytał zdumiony, jednak mimo to najwyraźniej nie oczekiwał na odpowiedź, bo po momencie postanowił kontynuować. - Dobra, chętnie zobaczę, na co go stać.  
- Naprawdę?
- Tak, wiesz, że nie żartuję.
- Dziękuję – powiedział, uśmiechając się szeroko, po czym spojrzał na drzwi, które prowadziły na korytarz, w którym było zupełnie pusto. - Baek ucieszy się.
- To ta osoba, tak? W każdym bądź razie, przyprowadź go za dwa tygodnie, a ja się przekonam, czy poradzi sobie w filmie. Wiesz, że to nie jest pewne, że go przyjmę? To, że ty mówisz, że jest dobry, nie oznacza, że ja podzielę twoje zdanie.
- Wiem, ale dziękuję za jakąkolwiek szansę.
 - W porządku. I hej, Chanyeol? - zapytał niepewnie, a kiedy usłyszał ciche 'tak', wznowił swoją wypowiedź. - Odzywaj się częściej. Nie wiem dlaczego postanowiłeś całkowicie zapomnieć o swoim ojcu, ale wiedz, że nadal jesteś dla mnie ważny i tęsknię za tobą. Dużo pracuję, ale nie myśl, że nie pamiętam o własnym synu.  
- Jasne, dobranoc.
- Dobranoc, Yeollie.


*
2000.
 - Z tego, co czytałem i mi opowiedziałeś, Baekhyun był dosyć zdecydowaną osobą, jeżeli chodziło o aktorstwo. Wiązał całe swoje życie z tym, pragnął wystąpić jeszcze w wielu produkcjach. Dlatego zastanawia mnie dokładny i szczegółowy początek tego wszystkiego. Nie już o wyjazd do Hollywood, a start jego poważniejszej kariery. Wszyscy znają jedynie zarys tego – mruknął Kris, spoglądając znad kartki na Chanyeola, który uważnie go słuchał, zapewne w głowie układając sobie odpowiedź. - Jak to się zaczęło?
 - Znaleźć jakąkolwiek rolę w filmie dla początkującego aktora w Hollywood było ciężko, nawet jeśli było się bardzo dobrym, a talent do grania miało się we krwi. To były trudne czasy. Filmów nie było tak wiele jak teraz, kino dopiero się rozwijało i jeżeli naprawdę chciało się grać, trzeba było mieć znajomości lub dotrzeć do sukcesu poprzez łóżko producenta – wyjaśnił powoli, skupiając wzrok na palcach blondyna trzymających drogie pióro, którego stalówka szybko przesuwała się po powierzchni kartki. - Baekhyun niestety nie miał niczego, w Hollywood właściwie zaczynał od zera – dodał po chwili, wspominając swojego byłego chłopaka. - Ale miał mnie, a ja znałem właściwie osoby.
- Tak, słyszałem o twoim ojcu – stwierdził, na chwilę przestając pisać.
- Wiem, kiedyś było o nim głośno. Najpierw film, później śmierć Baekhyuna, a dwa lata później ten wypadek. Chyba wszystko, co było związane z jego produkcją, było skazane na straty – westchnął. - W każdym bądź razie, pomogłem Baekhyunowi. Wiedziałem, że mój ojciec szykował się do nakręcenia kolejnego hitu po ostatnim, który jak się okazało, wszystkim się podobał. Mój ojciec był dumny, że to jego dzieło, dlatego po ostatnim sukcesie szybko szykował się na kolejny.
- Czyli mam przez to rozumieć, że dzięki tobie Baekhyun tak szybko znalazł sobie rolę? - zapytał, a Chanyeol kiwnął potakująco głową. - W takim razie miał ułatwione zadanie.
- Może – przyznał mężczyzna. - Ale nie miał znowuż tak łatwo, bo ja go tylko poleciłem mojemu ojcu. Tak naprawdę na kastingu musiał dać z siebie wszystko, jeżeli chciał rolę. Właściwie ojciec też inaczej na niego patrzył, bo Baek był moim znajomym. Dlatego powiedziałbym, że to była zasługa nas obu – powiedział, uśmiechając się blado. - I teraz żałuję, że cokolwiek w tej sprawie zrobiłem.
- Dlaczego? Przecież pomogłeś mu w realizacji marzeń.
- Tak, tyle że te marzenia stały się niewyobrażalnym koszmarem, który doszczętnie zniszczył Baekhyuna. One zabiły go. Dlatego czuję się winny jego śmierci. - Podniósł wzrok na twarz Krisa, który marszczył czoło, jakby się nad czymś zastanawiał.
- A dzień kastingu? Coś szczególnego się wtedy działo? - zadał kolejne pytanie, wprowadzające jego rozmówcę w zakłopotanie. W końcu Park wzruszył beznamiętnie ramionami, rozchylając nieco usta.
 - Szczerze powiedziawszy, to nie pamiętam dokładnie. Wiem tylko tyle, że życzyłem Baekowi powodzenia i poszedłem normalnie do pracy. Ja też musiałem jakoś zarabiać na życie, a poza tym ten dzień był ważny dla Baekhyuna, nie dla mnie – mruknął, zaciskając usta w wąską linię. - Ale kilka dni później Byun dostał pozytywną odpowiedź.
- Cieszył się, prawda?
- Oczywiście. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego. Chociaż był to jedyny raz. Więcej tego samego uśmiechu już nie zobaczyłem. Mimo to było coś, co nie dawało mi spokoju, Nadal pracował w teatrze i nie chciał z tego rezygnować, ale na rzecz filmu musiał. Jak powiedział mój ojciec – był zmuszony coś pożegnać tylko po to, by wreszcie stać się sławnym.
- Popełnił błąd, robiąc to?
- Tak, myślę, że też w końcu pożałował swojej decyzji.
*
1970.
 Początek sierpnia był całkiem inny, lepszy niż ubiegły miesiąc, przynajmniej w odczuciu Baekhyuna. Kolejne dni przyniosły wiele szczęścia i nowe nadzieje na przyszłe tygodnie, które miały okazać się dużo lepsze niż wcześniejsze. Miał wrażenie, że w jego życiu właśnie zaczęła się ta dobra passa, która miała odmienić zupełnie wszystko, oczywiście na lepsze. Nie chciał, by kiedykolwiek się to kończyło, już zawsze pragnął być tak radosny jak w tamtym momencie. Nie wiedział też, że wszystko zawdzięcza tylko jednej osobie. Chanyeol wiele dla niego zrobił.
Uśmiechnął się lekko do chłopaka, po czym nakierował swój wzrok na jego oczy, które były trochę ciemniejsze niż zwykle. Przynajmniej takie odnosił wrażenie. Byun rozumiał, że sam w Hollywood nie poradziłby sobie, że prawdopodobnie poległby już na samym początku, ale nie był do końca pewny, co dokładnie mu zawdzięcza. Mimo to zaczynał dochodzić do wniosku, że właśnie ten facet w jego życiu staje się najważniejszy. Nie znał go długo, zaledwie miesiąc, ale jeszcze nikt nigdy wcześniej nie okazał mu tyle wsparcia, co on.
 - Dziękuję, Channie – mruknął, wsuwając ręce do kieszeni dżinsowych spodni, które zgrabnie oplatały jego szczupłe nogi. - Że mogę na ciebie liczyć. Nie sądziłem, że w Kalifornii znajdzie się ktoś taki.
 - Tutaj ludzie nie są tacy źli. Mówisz o tych z Nowego Jorku. - Zaśmiał się i spojrzał na główne wejście do budynku, gdzie stało już sporo kandydatów, którzy również mieli wziąć udział w kastingu. Większość stanowili mężczyźni w przedziale wieku od dwudziestu do dwudziestu pięciu lat. Pośród nich było kilka kobiet, wszystkie piękne, zadbane i prawdopodobnie doświadczone. Pośród tych wszystkich ludzi wreszcie zauważył tego, na kogo czekał. Uśmiechnął się nerwowo, dając tym samym znak Baekhyunowi, by odwrócił głowę.  
- Chanyeol – powiedział mężczyzna, podchodząc od razu do swojego syna, po czym uścisnął go mocno. - Cieszę się, że przyszedłeś.
- Tylko na chwilę. Zaraz idę do pracy – powiedział, po czym spojrzał na zegarek na swojej ręce, sprawdzając godzinę. - Właściwie nie zostało mi dużo czasu. Przyjechałem tu przywieść kogoś. I właśnie to jest Baekhyun, tato. A to, mój tata – przedstawił ich, tym razem zwracając się do Byuna, który nieśmiało uścisnął dłoń mężczyzny.
 - Słyszałem o tobie wiele dobrego – przyznał, dokładnie lustrując wzrokiem Baekhyuna. - Ale to nie daje ci specjalnej taryfy ulgowej. Musisz się postarać.
- Wiem, dam z siebie wszystko – powiedział stanowczo Baekhyun, natomiast mężczyzna pokiwał głową z uznaniem, nie spuszczając z niego wzroku ani na moment. - Przyszedłem tutaj, bo wiem czego chcę i osiągnę to, choćby nie wiem co.
 - I o to chodzi – odpowiedział z entuzjazmem, uśmiechając się szeroko. - Chanyeol, na pewno nie zostaniesz? Zawsze możesz zadzwonić do pracy, że jeden dzień cię nie będzie, a Baekhyun się ucieszy, kiedy będziesz go wspierał. Później gdzieś wyskoczylibyśmy, jak za dawnych czasów? - zaproponował, jednak w odpowiedzi zobaczył stanowcze pokręcenie głową.
- Chciałbym, ale muszę iść.
- Tak, a ja poradzę sobie sam – dodał Baekhyun, spoglądając na Parka.
- Skoro tak... Przygotuj się, Baekhyun. Za pół godziny kasting się zaczyna – uprzedził, po czym oddalił się, uprzednio pożegnawszy z synem.
- No idź. Nie chcę, żeby przeze mnie wylali cię z pracy. - Przybliżył się do niego po czym objął go dłońmi w pasie, mocno się w niego wtulając na pożegnanie. - Wszystko opowiem ci wieczorem w domu.
- Jasne – szepnął, oddając uścisk. Trzymając Baekhyuna w ramionach czuł się szczęśliwy, zupełnie inaczej niż na co dzień. Nie był przyzwyczajony, ale powoli przywykał do myśli, że być może ich relacja się zmienia. Że te uśmiechy, przytulanie i rozmowy coś znaczyły. - Poradzisz sobie, Baek. Jesteś najlepszy. Ludzie zakochają się w tobie, kiedy tylko zagrasz w tym filmie. 
- Ja to wiem – zaśmiał się, po czym oderwał od wielkoluda, cofając się kilka kroków w tył. - Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - zapytał, przechylając lekko głowę. Sierpniowe słońce idealnie oświetlało jego sylwetkę, sprawiając, że jasne, blond włosy wydawały się złote, a brązowe oczy bardziej ciepłe. Chanyeol nie mógł zapomnieć tego widoku, a przede wszystkim szerokiego uśmiechu, który był odzwierciedleniem duszy Byuna.
- Powodzenia.
Baekhyun nie odpowiedział, jedynie pomachał na koniec chłopakowi i odwrócił się przodem do budynku. Czuł na sobie wiele ciekawskich spojrzeń, które niemal sprawiały, że jego ręce nienaturalnie zaczęły drżeć, podobnie jak nogi. Przecież nigdy tak nie miał – nie znał terminu 'tremy', czy 'zdenerwowania', na scenie czuł się swobodnie, gdy setki par oczu skierowanych było na niego, jednak tym razem miał ochotę uciec, ewentualnie poprosić Chanyeola, żeby jednak z nim został, bo nie poradzi sobie sam. Wśród tych wszystkich ludzi czuł się taki mały, nic nieznaczący, niedoświadczony, ale obiecał sobie, że się nie podda i zatrzyma w sobie to zdeterminowanie do końca kastingu. 
Spuścił wzrok na swoje buty, po czym ruszył w kierunku mniej zatłoczonego miejsca, którym okazała się przestrzeń obok budynku. Było tam jeszcze kilkoro ludzi, których najwidoczniej nie obchodziło to, czy dostaną się do środka jako pierwsi czy ostatni. Była tam ławka, prawie zupełnie pusta, ale nie usiadł na niej. Ominął ją i stanął koło ściany, o którą wreszcie się oparł, wyciągając z kieszeni drżącą ręką papierosy i zapalniczkę z wielkim napisem Hollywood na uchwycie. Nie zwracając uwagi na zupełnie nikogo, przyłożył szluga do ust, którego w końcu odpalił i zaciągnął się dymem, który przyjemnie zawirował w jego płucach. Czuł, jak kilka kropel potu spływa z jego czoła i skapuje na nagie ramiona i tors, na którym dumnie prezentowała się czarna, luźna koszulka a ramiączkach z logiem Jack'a Danielsa. Nie wiedział, czy to przez upał, czy może przez stres tak bardzo mu gorąco.
- Pierwszy raz na kastingu? - Usłyszał nad sobą. Podniósł nieco głowę do góry i spojrzał na wyższego chłopaka z kpiącym uśmiechem wymalowanym na przystojnej twarzy. - Trzęsiesz się jak bardzo, że przez chwilę miałem wrażenie, że tu zemdlejesz.
- Nie – odpowiedział po chwili, wypuszczając przez usta szarawy dym. - Brałem już w kilku udział, ale nie do filmów.
- To widać – stwierdził po momencie, dokładnie przyglądając się Byunowi. - Już przez takie coś, normalnie byś był skreślony. W show biznesie nie ma miejsca na stres – powiedział, oblizując wargi, które po chwili zacisnął w wąską linię. - Ale jeżeli prowadza się z synem producenta, nawet największy idiota jest w stanie wzbić się za szczyt.
- Nie rozumiem o co ci chodzi – odburknął, po raz kolejny przykładając papierosa do ust. 
- O to, że niektórzy ciężko pracowali, by coś osiągnąć, inni to zwykli oszuści.
Baekhyun nie wytrzymał. Zamarł w bezruchu, czując, jak zupełnie cała energia z niego ucieka. Sam nie wiedział co ma robić, czy odszczekać się chłoptasiowi, który najwyraźniej już na samym początku chciał go zniszczyć, czy może lepiej uciekać i postarać się, by już nigdy więcej się na niego nie natknąć. Ale nie był tchórzem, dlatego nawet nie ruszył z miejsca i już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak przeszkodził mu w tym kobiecy, melodyjny głos.
- Jaydan, idziesz?
- Już, Blair – odkrzyknął, odwracając głowę w kierunku dziewczyny. Była dość wysoka, miała długie, proste włosy i okrągłe, przeciwsłoneczne okulary, które tylko dodawały jej uroku. Uśmiechała się szeroko, zapewne czekając na swojego towarzysza. - Połamania nóg – warknął do Baekhyuna, po czym odwrócił się i podbiegł do Wilson, zarzucając jej rękę na ramiona. 
I Byun znów został sam, próbując osłabić zdenerwowanie, kolejny raz tamtego dnia zaciągając się papierosem, który na chwilę pozwolił mu zapomnieć o całym źle tego świata. Odprężył myśli i obiecał sobie, że pokaże wszystkim, jak aktorstwo jest dla niego ważne i że tylko przez swój talent cokolwiek może osiągnąć, bo bez niego byłby nikim.  
***
Po pierwsze - nie myślcie, że lecę szybko z akcją. Te scenki z 1970 roku, to wspomnienia Chanyeola i nie piszę ich regularnie. To znaczy są ułożone chronologicznie, ale pomiędzy nimi są różne odstępy czasowe. 
Po drugie - bardzo się cieszę, że to opowiadanie przypadło wam do gustu, zwłaszcza że cholernie dobrze mi się je pisze. To chyba dlatego, że kocham te klimaty. Stara Ameryka, słońce, filmy wideo i ogólnie ta cała otoczka. Jak już coś dodaję w opowiadaniu, staram się sprawdzać, czy w danym roku już to było, ale jeśli zdarzą się jakieś nieścisłości, to przepraszam. 
Przepraszam też za jakość niektórych scen. Trzy z nich pisałam, kiedy prawie nie kontaktowałam. Od kilku dni znów jestem chora, a chciałam szybko skończyć rozdział. Miałam mroczki przed oczami, ledwo się trzymałam, ale pisałam. I wyszło coś takiego i niby sprawdzałam, ale mogą się trafić różne głupoty, więc za nie również przepraszam. I bardzo dziękuję za komentarze, niesamowicie mnie nimi motywujecie do dalszego pisania :3
Co do trzeciego rozdziału - nie mam pojęcia kiedy się pojawi, ale mam nadzieję, że napisze go szybciej niż rozdział drugi. 


7 komentarzy:

  1. no ja też liczę, że kolejny rozdział będzie szybciej! c:
    bosze czo to za chamy bekona mi chcą zgnębić D: ale ja wiem, że on ciężką pracą będzie piął się ku górze!
    też ich podziwiam, że nie znudziło im się oglądanie co tydzień filmów chociaż w sumie jak ja od paru lat oglądam anime prawie codziennie to też mi się nie nudzi XD
    tak chanyeol wasze relacje się zmieniają - uświadom sobie, że all kręci się wokół baekyeola hahaha
    pozdrawiam c: ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodałaś ♥ Tak się cieszę~
    Tak, jak się spodziewałam, to było niesamowite, cała ta historia jest niesamowita♥
    Bardzo podoba mi się zaangażowanie Baekhyuna odnośnie ról, czy filmów. Jest uroczy i wie, czego chce. Trochę smutno, że wiadomo od początku, że już nie żyje, a ty dobitnie podkreślasz ten fakt~
    Okej, nie mam pojęcia, co mogę napisać, do tego głowa mnie boli...
    Jest to jedno z najlepszych (jak na razie) opowiadań i mam nadzieję, że długo się na tej pozycji utrzyma ♥
    Hwaiting Uszati~

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetną niespodziankę mi zrobiłaś, nie powiem, że nie. Od dłuższego czasu wchodziłam regularnie na tego bloga z nadzieją, że zobaczę napis zwiastujący drugą część tego niesamowitego opowiadania. Akcja naprawdę wciąga i nie można się od niej oderwać choćby na pół sekundy, aby mrugnąć. To zestawienie dwóch czasów jest według mnie bardzo oryginalne i pewnie dużo czasu kosztuje Cię wymyślanie opisów czy sytuacji, chyba, że jest inaczej - wtedy tylko pozazdrościć. Co do Baekhyuna, to jestem święcie przekonana, że zdobędzie swoją wymarzoną rolę umiejętnościami aktorskimi i tym co ma w sercu, a nie znajomością z Chanyeolem. Pewnie Jaydan (cholernie interesujące imię) sądzi inaczej i będzie chciał powalczyć o swoje.Wyczuwam jakieś zgrzyty w przyszłości, związane właśnie z nim i z Blair, ale to znakomicie, bo czarne charaktery są niesamowicie intrygujące. Przynajmniej dla mnie, bo je ubóstwiam. Co nie znaczy, że życzę Baekhyunowi czegoś złego. W sumie wszystko idealnie dopasowałaś i czytelnika może ogarnąć fantastyczny klimat tych 'dawnych' lat. Co tu by jeszcze napisać... Niby akcja toczy się szybko, ale to tylko przez retrospekcje, reszta uświadamia, że tak naprawdę czas ruszył o kilka minut, czy godzin. Szczerze podziwiam Twój warsztat i to jak pięknie ukazujesz niektóre obrazy, dzięki temu można je sobie łatwo wyobrazić.
    Czekam niecierpliwie na trzeci rozdział, jednocześnie życząc Ci dużo zdrowia, bo na pewno jest Tobie teraz bardzo potrzebne.
    Hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawdę mówiąc dopiero teraz usiadłam i przeczytałam drugi rozdział, bo kiedy wciągam się w Unforgettable Dreams, lubię słyszeć w słuchawkach głos Lany z soundtracku, a moja komórka niestety nie jest aż takiej zaawansowanej technologii, żeby je odtwarzać. Dlatego UD to jedno z nielicznych opowiadań, które wolę czytać na komputerze :D I napiszę komentarz od razu, póki nadal znajduję się w latach siedemdziesiątych w upalnym Hollywood, a nie w zanieczyszczonym, mroźnym Krakowie. Tak, zawsze tak mam, kiedy czytam UD. Dosłownie się tam przenoszę, piję wiśniową coca colę razem z bohaterami i narzekam na upał, podczas gdy w realnym świecie temperatura jest na minusie. Oto co robisz ze swoimi czytelnikami, Uszatku. I to nie jest śmieszne, to jest straszne. Uhh...
    Pewnie znowu się powtórzę, ale przez Ciebie coraz bardziej kocham ten klimat, te czasy, całą tą atmosferę, która za Twoją zasługą staje się nagle taka pociągająca. Genialnie opisujesz rzeczywistość Baeka i Chanyeola, niby sielankową, ale przez te ciągłe powroty do teraźniejszości wciąż gdzieś w tle przewija się niepokój, żeby nie powiedzieć groza. To niesamowite, że jedno opowiadanie potrafi jednocześnie wywołać tyle sprzecznych uczuć, od całkowitego zrelaksowania po zdenerwowanie, bo niby wiem, jak się skończy, ale z drugiej strony boję się tego. Baekhyun, ze swoim entuzjazmem i ambicjami jest uroczy, widać, jak bardzo chce osiągnąć to, o czym marzy, ale kompletnie nie zdaje sobie sprawy, że to go zgubi. Nie rozumiem jeszcze, jak i dlaczego, ale przeraża mnie ta wizja, bo już udało mi się bardzo polubić jego postać. I pojawiają się wątpliwości, jakieś nadzieje. Może... Może on wcale nie zginie? Może razem z Yeolem uknuli jakiś spisek, żeby Baek mógł normalnie żyć i dzięki temu wszyscy myślą, że Byun nie żyje? NIE WIEM, NIE BĘDĘ NIC SPEKULOWAĆ! Aaaa, targa mną za dużo feelsów :c Pierwszy fragment, ten, w którym oglądali filmy, a w tle szło "Video Love" - kompletnie się zatraciłam. W głowie wirowały mi obrazy starego, śnieżącego telewizorka z małym ekranikiem, wręcz czułam w ustach smak wiśniowej coli. Jak Ty to robisz...? Naucz mnie, proszę ;;
    Nie spodziewałam się, że Yeol załatwi mu pracę, albo może raczej pomoże mu się wkręcić w ten trudny showbiznes. Pasja Baeka trochę zaczyna zakrawać na obsesję i to mnie martwi, tym bardziej, że Chan z "teraźniejszości" wspomniał o tym, że to własnie wykończyło jego... chłopaka? Przyjaciela? Właśnie, wciąż czekam na wątek z BaekYeolem, bo czuję, że zbliża się on wielkimi krokami <3
    Końcówka, w której pojawili się Jaydan i Blair mnie zaintrygowała. Wygląda na to, że Baek już zyskał mocną konkurencję i rywali, zanim jeszcze dobrze nie zabłysnął na kinowym ekranie. Wciąż dręczy mnie ta niepewność, chyba tylko Ty umiesz sprawić, że mimo iż czytelnik zna zakończenie, to nadal czuje się taki... rozdarty. I tym bardziej czeka na kontynuację.
    I proszę, nie poddawaj się, tylko tyle chciałam Ci powiedzieć na zakończenie. Nie przemęczaj się, nie nadwyrężaj swojego zdrowia kosztem pisania, ale też nie rezygnuj całkowicie. Nie wiem, czy moje zdanie ma tu jakieś znaczenie, ale my poczekamy, aż lepiej się poczujesz, nawet jeśli będziesz robić dłuższe przerwy między rozdziałami. Tylko błagam, nie myśl nawet o "odcięciu się od tego wszystkiego", bo wiem dobrze, jak bardzo byś za tym tęskniła. Jesteś jak taka trochę... Matka wszystkich polskich fanfiction o EXO. Wiem, głupio brzmi ^^" Ale właściwie byłaś jedną z pierwszych osób, które zaczęły o nich pisać jeszcze w erze MAMY i nie wyobrażam sobie, żebyś kiedykolwiek nas opuściła~ Więc HWAITING, trzymaj się <3 Wysyłam Ci milion hugów i całusów i czekam na ten nieszczęsny 12 lutego, żeby osobiście Cię wyściskać~ ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli mam być szczera, to nie komentowałam ani pierwszego rozdziału, ani prologu, ponieważ wciągnęłam się na tyle, że musiałam popędzić do kolejnej części. Wydaje mi się, że wcześniej przeczytałam prolog, ale nie komentowałam go, bo zdając sobie sprawę, że jest to baekyeol stwierdziłam, że nie podoba mi się to. Teraz jednak, gdy polubiłam ten pairing i pomyślałam jednak, że fabuła może mi się spodobać (bądź co bądź kocham ten klimat i lata, w których historia została umieszczona). Prolog zdecydowanie był udany, a końcówka mnie oczarowała, serio. To było cholernie dobre i aż do teraz zastanawiam się w jaki sposób Baekhyun został zabity. To znaczy oczywiście wiemy, jak to wszystko się skończyło, jednakże nie wiemy, co go do tego skłoniło. Dlaczego Chanyeol siebie obwinia? Mam kilka pomysłów, ale obstawiam, że są one jednak nie zgodne z Twoją wizją. Kolejną rzeczą, która bardzo mi się podoba to forma. Gdyby wywiad nie był przeplatany z przeszłością, to nie czułoby się tego, co nam ofiarowałaś. Bo dałaś nam naprawdę fajną opowieść, która intryguje. Gdzieś w komentarzach do poprzedniego rozdziału przeczytałam, że daje do uczucie, iż ogląda się film. Całkowicie się pod to podpinam, bo mam tak samo i gdyby tak się głębiej zastanowić, to film wyszedłby z tego genialny. Scena w barze była niby taka banalna, bo przecież póki co w tych wspomnieniach nie ma żadnych uniesień, ale jednak takie zwyczajne życie ciekawi. Bo naprawdę jestem ciekawa w jaki sposób Baek będzie dążył do swoich marzeń. Swoją drogą, naprawdę podoba mi się jego podejście i chciałabym być taka jak on. Idealny. Można powiedzieć, że dobrze dopełnia Yeola i tworzą naprawdę fajną parę, no dobra, póki co przyjaciół. Z niecierpliwością czekam na ich dalsze losy, bo jestem pewna, że to wszystko będzie niepowtarzalne i naprawdę udane ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to opowiadanie, jest boskie ;D Świetnie się czyta i jeszcze ten soundtrack <3 Idealnie dobrany. Bardzo mi się spodobał właśnie ten klimat w którym utrzymane jest całe opowiadanie. Baekhyun jest taki uroczy i oczywiście mój ulubiony pairing. ;D Już nie mogę doczekać się następnych rozdziałów. :)

    OdpowiedzUsuń