-
Wiele osób wie mniej więcej, jak wyglądało życie Baekhyuna, gdy
już wstąpił na ścieżkę sławy, jednak nikt nie ma pojęcia jak
było wcześniej – powiedział blondyn, zapisując w notatniku
kilka słów. - To do tej pory było tajemnicą... Jaki był początek
tego wszystkiego?
Chanyeol
westchnął i uśmiechnął się blado, wracając pamięcią
trzydzieści lat wstecz. Przyjście tutaj było dla niego niezwykle
trudne. Opowiadać o tym, co tak naprawdę już dawno chciało się
zapomnieć.
-
Wszystko ma swój początek, czasem nudny, czasem niezwykle
spektakularny, a ten Baekhyuna był zwykły – odezwał się
wreszcie, wpatrując się w mężczyznę siedzącego po drugiej stronie
biurka. - Wyjechał z Korei, bo wiedział, że tam nie ma
przyszłości, że nie wybije się i nie zagra w żadnym filmie tak,
by być znanym na cały świat – dodał, spuszczając wzrok. - Poza
tym, jego rodzice nie akceptowali tego, że chce być aktorem, ale on
miał to gdzieś. Chciał spełnić swoje marzenia bez względu na
opinię innych. Był strasznie uparty i wiedział, że jeśli się
postara, uda mu się.
- W
Korei nie grał w żadnych filmach?
-
Nie – odpowiedział szybko. - Tylko w teatrze i zrezygnował z tego
na rzecz podróży do Hollywood. Nie zarabiał dużo. Pamiętam, że
pieniędzy starczyło mu jedynie na podróż i kilka nocy w tanim,
rozwalającym się motelu – prychnął.
-
Jak się poznaliście? - padło kolejne pytanie, na co Chanyeol
zacisnął usta w wąską linię, będąc już zmęczony wywiadem.
Mówienie o byłym chłopaku, w dodatku o takim, który już dawno
nie żyje, wprawiało go w zakłopotanie i poczucie winy.
-
Przy motelu, w którym się zatrzymał, był bar – wyjaśnił
powoli, mając przed oczami stary, niewielki budynek z neonowym
napisem Lucky Devils. Nadal
czuł zapach papierosów i słyszał głośne rozmowy oraz śmiechy
ludzi zebranych wokół. - Był tani, a serwowali tam najlepsze
hamburgery, jakie w życiu jadłem. Chodziłem tam, bo mieszkałem
niedaleko, dlatego właściwie spędzałem w tym miejscu każdy wieczór. Poza
tym podobała mi się atmosfera. Było tłoczno, ale przyjemnie –
mruknął, poprawiając się w fotelu. - Baekhyuna pierwszy raz
zobaczyłem na początku lipca. Siedział niedaleko mnie, a
zwróciłem na niego uwagę, bo właściwie poza mną był tam jedynym Azjatą.
-
Tamtego wieczoru rozmawialiście?
-
Nie – zaprzeczył. - Tylko na niego patrzyłem. Tak było też
przez trzy kolejne wieczory, aż w końcu postanowiłem się
przysiąść i porozmawiać. Wtedy nawet nie wiedziałem, że ten
człowiek zmieni moje życie.
'-
Mogę się przysiąść? - zapytał, stając przy krześle.
Blondyn
podniósł wzrok ku górze i spojrzał na chłopaka, który przerwał
mu spokój, jednak mimo to nie był zły, raczej cieszył się, że
wreszcie mógł z kimś porozmawiać.
-
Jasne – odpowiedział, uśmiechając się lekko. - Jestem Baekhyun.'
-
Jaki wtedy był?
-
Cholernie miły i ciągle się uśmiechał. Wtedy naprawdę dobrze
nam się rozmawiało i dużo się o nim dowiedziałem. Opowiedział
mi, że przyjechał do Hollywood, bo ma cel, który chce spełnić za
wszelką cenę i nie podda się, dopóki tego nie osiągnie.
'-
Chcę być aktorem, najlepszym – mruknął, uśmiechając się z
dumą. - Zagram w wielu filmach i ludzie będą mnie kochać. - Z
każdym słowem jakby promieniał jeszcze bardziej. Miał marzenia,
które stały się niezapomniane. - I wiesz co? Hollywood nigdy o
mnie nie zapomni.'
-
Tylko wtedy to powiedział?
-
Nie, powtarzał to zawsze, kiedy miał okazję, bo naprawdę w to
wierzył – odparł Chanyeol, spoglądając na szybę. - Polubiłem
go, wydawał się cholernie energiczny i pełen życia, napawał mnie
optymizmem, choć ledwie go znałem – stwierdził, kręcąc z
rozbawieniem głową. - Zapytałem się też wtedy o jego plany, czy
ma już na oku jakiś film, cokolwiek. Powiedział, że nie. Wtedy nawet nie miał gdzie mieszkać, dlatego zaproponowałem mu swoje
mieszkanie, bo sam szukałem współlokatora. Póki nie pracował, wystarczyło, że wykonywał zwykłe, domowe czynności, ponieważ nigdy nie miałem na nie czasu. Umówiliśmy się, że gdy zacznie zarabiać, odda mi za czynsz. Tak naprawdę jego pieniądze, czy ich brak wtedy mnie nie interesowały, chciałem od niego tylko towarzystwa, bo nienawidziłem
samotności.
*
1970.
Lucky
Devils pamiętał odkąd skończył kilka lat. Z początku jego
ojciec brał go tam po szkole, by jakoś poprawić
wiecznie zepsuty humor syna i po prostu spędzić z nim czas, jednak
później stało się to ich swego rodzaju nawykiem, tradycją, z
której nie zamierzał rezygnować. Gdyby nie to, że relacje z nim
całkowicie się zepsuły, prawdopodobnie nadal zwykłby wybierać
się z nim w to miejsce, jeśli miałby w ogóle czas. Byłoby
lepiej, być może o wiele zabawniej, bo spożywanie posiłku w
całkowitej samotności nigdy nie było przyjemne. Ale przywykł.
Najważniejsze, że jedzenie nadal było niesamowicie dobre i na
przestrzeni tych lat wcale się nie pogorszyło.
Chanyeol
uśmiechnął się pogodnie, wchodząc do średniej wielkości
lokalu, w którym od razu dostrzegł znajome twarze. Raczej nie
rozmawiał z tymi ludźmi, ale zapamiętał ich. Każdego późnego
popołudnia, podobnie jak on - zjawiali się w barze. Niektórzy byli
nowi, być może po raz pierwszy w tym miejscu, jednak większość
to stali klienci, zresztą niebywale charakterystyczni. Wydawało mu
się, że najbardziej w oczy rzucała się stara Jude popalająca
papierosa. Ona zawsze była taka sama, niezmienna. Ognistorude,
kręcone włosy, które wypuszczała luźno, by opadały na jej
plecy, były jej znakiem rozpoznawczym, podobnie jak bordowe usta,
dżinsowa kamizelka i kolorowe, kwieciste spodnie, które zakładała
najczęściej. Czasami miał okazję z nią porozmawiać i wiele razy
przekonał się, że jej wygląd idealnie pasował do wybuchowego
charakteru. Ale lubił ją, podobnie jak Boba, który często
opowiadał o swojej zmarłej żonie - Ruth. Jego historie były
ciekawe, czasem przesiąknięte humorem i niejednokrotnie poprawiały
mu nastrój. Przebywanie z tymi ludźmi w jakiś sposób wpływało
na niego, kształtowało jego charakter, ale nie mógł powiedzieć,
że tego nie chciał.
Powoli
zamknął drzwi, słysząc, jak wraz z tym ruchem nad jego głową
dzwoni niewielki, złoty dzwoneczek. Przyzwyczaił się do tego
dźwięku, podobnie jak do zapachu papierosów i chmury nikotynowego dymu.
Głośny gwar ludzi dookoła również z czasem stał się znajomy i
nie przeszkadzało mu to, że ich głosy prawie całkowicie
zagłuszały najnowszą piosenkę Beatlesów,
która od dawna królowała na liście Bilboard.
Właściwie mógł usłyszeć ją każdego poranka w radiu, gdy nie
spieszył się do pracy. Do charakterystycznego wyglądu baru również
się przyzwyczaił. Już tak bardzo nie rzucały mu się w oczy
czerwone stoliki i tego samego koloru ściany, czy czarne krzesła i
reszta wykończeń. Wszystko w tym miejscu zdawało się być normalne.
Nie pasowała tylko jedna rzecz.
Chanyeol
przyzwyczaił się, że był tu jedynym Azjatą i właściwie nigdy
nie przeszkadzało mu to, że jest inny, że ma skośne oczy i trochę
jaśniejszą karnację. Nie uważał, iż właśnie to czyni go
gorszym od innych. Raczej mówił o sobie, że jest wyjątkowy, bo
rzucał się w oczy, podobnie jak drobny chłopak samotnie siedzący
przy stole w rogu. Nie widział go pierwszy raz, ponieważ był
to już prawdopodobnie trzeci. Z początku myślał, że nieznajomy
więcej nie zawita w tym miejscu, ale najwyraźniej się mylił. Być
może głupi powód, ale właśnie to sprawiało, że się uśmiechał,
gdy tylko wchodził do środka. Nie mógł zrozumieć tylko jednego –
co, do cholery, miał w sobie ten facet, że sam jego widok napawał go
pewnym rodzajem szczęścia. I naprawdę chciał się tego dowiedzieć.
Przez
chwilę zastanawiał się, czy może podejść do niego, czy lepiej
będzie, jak wybierze któryś z wolnych stolików pod oknem, gdzie
siadał najczęściej. Lubił obserwować ludzi za szybą, kiedy oni
nie zwracali na niego szczególnej uwagi i przez chwilę naprawdę
nie wiedział, gdzie ma pójść. Stanie koło drzwi też nie było
najlepszym rozwiązaniem. Dlatego wreszcie ruszył z miejsca w stronę
nieznajomego blondyna, który najwyraźniej w świecie nie zwracał
uwagi na nic dookoła. Był pogrążony w czytaniu jakichś zapisanych
kartek, które Chanyeola najmniej obchodziły.
- Mogę się przysiąść? - zapytał, stając przy krześle.
Blondyn podniósł wzrok ku górze i spojrzał na chłopaka, który
przerwał mu spokój, jednak mimo to nie był zły, raczej cieszył
się, że wreszcie mógł z kimś porozmawiać.
-
Jasne – odpowiedział, uśmiechając się lekko. - Jestem Baekhyun.
-
Chanyeol – przedstawił się, będąc trochę onieśmielonym
intensywnym spojrzeniem Byuna. - Na pewno ci nie przeszkadzam? Coś
czytałeś. - Wskazał na rozrzucone papiery leżące przed
chłopakiem, które ten po chwili zebrał do kupy.
-
Nie, w porządku. - Uśmiechnął się pogodnie. - Nie robiłem nic
szczególnego. Właściwie równie dobrze mógłbym wyrzucić
te kartki do kosza i zamówić coś wreszcie, więc dobrze, że się
zjawiłeś – powiedział po krótkiej chwili i westchnął cicho.
-
Co to właściwie?
-
Och – mruknął, otwierając lekko wąskie usta. - Scenariusz. Nic
niewarty, ponieważ jest dosyć mocno przestarzały, ale lubię go
czytać – wyjaśnił, spoglądając na swoje ręce, w których
trzymał swój skarb. - Czasami miło wracać
pamięcią
do czegoś, za czym tak bardzo się tęskni. A ja tęsknie cholernie
bardzo i chyba naprawdę mi tego brakuje.
-
Jesteś aktorem? - zapytał Chanyeol, wpatrując się w Baekhyuna,
który kiwnął głową.
-
To znaczy... tak jakby. Ale chcę być aktorem, najlepszym – mruknął,
uśmiechając się z dumą. - Zagram w wielu filmach i ludzie będą
mnie kochać. - Z każdym słowem jakby promieniał jeszcze bardziej.
Miał marzenia, które stały się niezapomniane. - I wiesz co?
Hollywood nigdy o mnie nie zapomni. Jednak póki co muszę zadowolić
się tym, co już osiągnąłem, i wiem, że czeka mnie cholernie długa
i ciężka droga, ale dam radę. Tak myślę. Nie mam zbyt wielkiego
doświadczenia. Wcześniej grałem tylko w dosyć marnym teatrze w
Korei, ale dla mnie to i tak było dużo.
-
Widać, że wiesz czego od życia chcesz – skwitował Chanyeol. -
Właściwie ci zazdroszczę. Masz marzenie, dla którego żyjesz i
poświęcasz całego siebie.
-
Masz rację. Między innymi dlatego tutaj jestem, bo Hollywood pomoże
zrealizować mi te marzenia. To miasto jest miejscem dla gwiazd i być
może nie jestem jakimś niesamowitym szczęśliwcem, któremu
wszystko się udaje, ale dopilnuję tego, by to marzenie się
spełniło. Sam zresztą zobaczysz, kiedyś wystąpię w tak dobrym
filmie, że reżyserzy będą się o mnie bić. – Zaśmiał się
melodyjnie. Dla jednych mogłaby być to wskazówka do tego, że mimo
wszystko Baekhyun nie traktuje tego wszystkiego śmiertelnie poważnie
i Chanyeol wtedy naprawdę tak myślał. Nic nie wskazywało na to,
by ta pogoń za marzeniami była tak bardzo niebezpieczna. - A ty,
Chanyeol, czym się zajmujesz? - zapytał, opierając się łokciami
o blat stolika.
-
Właściwie niczym, co byłoby tak ciekawe, jak twój zawód –
odparł, prychając cicho. - Pracuję w redakcji w dziale korekty.
Dbam o to, żeby wszystko było poprawne pod względem językowym i
uwierz, to cholernie nudne. Ale nie narzekam, bo mogło być gorzej.
Dni są całkiem spokojne, a pracuję tylko po kilka godzin. To
wygodne, ale czasem nużące – powiedział, przenosząc wzrok na
kelnerkę, która właśnie stanęła obok ich stolika. - Cześć,
Jenny.
-
Cześć, Yollie – przywitała się wesoło, zaciskając palce na
swoim notesiku. - To co zwykle? - zapytała dla pewności, a w
odpowiedzi dostała potwierdzające kiwnięcie głową. - A dla
ciebie? - zwróciła się do Baekhyuna, który przelotem spojrzał na
kartę menu.
-
To, co dla niego. - Zaryzykował i uśmiechnął się do niej
pogodnie. Ta skinęła głową i odeszła, znikając za ladą. - Mam
nadzieję, że to coś jadalnego.
-
Tak. Mają tu najlepsze hamburgery w Stanach. Dlatego przychodzę tu
prawie codziennie, jeśli mam tylko czas – dodał i nakierował
swój wzrok na towarzysza. Polubił go, mimo że znali się zaledwie
kilkanaście minut, to mógł powiedzieć, że ten chłopak był
wyjątkowy i uroczy na swój sposób. Takie osoby zapamiętywało się
na całe życie. - Prawdopodobnie nawet gdybym mieszkał na drugim
końcu miasta i tak bym tu przychodził.
-
Mam nadzieję, że prawdą jest to, co mówisz. Mam ochotę na coś
dobrego, zwłaszcza że jedzenie w restauracji w motelu, w którym
się zatrzymałem, jest okropne – jęknął, po czym wydął lekko
swoje kształtne wargi. - Ogólnie wszystko jest tam przerażające.
Począwszy od różowych ścian, a kończąc na kwiecistej pościeli.
Ale prawdopodobnie niedługo tam jeszcze pomieszkam.
-
Co planujesz później?
-
Szczerze? Nie mam pojęcia – westchnął, wzruszając bezradnie
ramionami. - Będę tam, dopóki starczy mi pieniędzy. Później nie
wiem co zrobię, ale mam nadzieję, że będę miał jakiś plan.
Póki co wiem tylko tyle, że muszę znaleźć jakąś pracę, a z
tym chyba nie będzie największych problemów. W Los Angeles jest
wiele produkcji i teatrów.
-
Ty naprawdę chcesz zostać aktorem.
-
Oczywiście – powiedział z przekonaniem, uśmiechając się
szeroko. - Nie myśl nawet, że wszystko, co opowiadałem, to tylko
bajeczka – prychnął, jednak mimo to nadal się uśmiechał. -
Jeszcze nigdy nie mówiłem tak poważnie. Po prostu zaczynam od zera
i póki co nie widać rezultatów, ale jestem w Hollywood dopiero
czwarty dzień. Nie zamierzam wracać do Korei, nawet jeśli
musiałbym spać pod mostem z braku pieniędzy. Zostanę tu i
zrealizuję swoje cele. I mam nadzieję, że teraz mi wierzysz.
Chanyeol
uśmiechnął się lekko.
-
Wierzę – powiedział z przekonaniem, spuszczając wzrok na
zadbane, zgrabne dłonie Baekhyuna. - Na ile nocy zostało ci
pieniędzy?
-
Czy ja wiem... góra dwie – mruknął, marszcząc czoło.
-
Więc zostań moim współlokatorem.
*
2000.
-
Czyli zaproponowałeś całkowicie obcemu facetowi mieszkanie u
siebie w domu – prychnął Kris, dokładnie spisując każde słowo
Chanyeola. - Byłeś zdesperowany?
Mężczyzna
zaśmiał się krótko, acz szczerze, po czym pokręcił przecząco
głową. - Nie. Przecież znałem jego imię, a on moje. Baekhyun już
nie był kimś całkowicie mi obcym – wyjaśnił. - Ale być może
masz rację. Usilnie szukałem towarzystwa, bo miałem dość
samotności, męczyła mnie. A Baekhyun dał mi to, czego
oczekiwałem, zwłaszcza że świetnie się ze sobą dogadywaliśmy
i przekonałem się o tym niejednokrotnie. Po prostu myślę, że w
tamtym okresie nasze charaktery bardzo do siebie pasowały, mimo
wielu przeciwności.
-
A Baekhyun? Zgodził się?
-
Tak, ale nie od razu. Na początku kategorycznie odmówił, bo
stwierdził, że nie ma mi nawet czym zapłacić, dlatego też nie
zostanie dłużej w motelu. Był całkowicie spłukany. Dopiero na
samym końcu, gdy nasza rozmowa przeciągnęła się do późnych
godzin wieczornych, zgodził się. Ale obiecał, że odda mi
pieniądze, jak tylko znajdzie pracę. Mi na tym jednak wcale nie
zależało. Od dziecka nie brakowało mi pieniędzy, tak że to był
najmniejszy problem. Przynajmniej dla mnie, bo Baekhyun strasznie się
tym na początku przejmował. Był uroczy.
-
Czyli zamieszkał u ciebie jeszcze tej samej nocy?
-
Nie. Umówiliśmy się, że nazajutrz spotkamy się w Lucky Devils i
później pójdziemy do mnie. Musiał jeszcze się wymeldować i
zabrać swoje rzeczy. Tamtego dnia był trochę skrępowany i
pierwszy raz widziałem, jak się wstydzi, ale mimo to wciąż dużo
gadał. Buzia prawie nie zamykała mu się wcale. Ale mnie potrzebna
była rozmowa, także cieszyłem się, że nie milczy. Sprawiał, że
byłem szczęśliwy. To zabawne. W jeden dzień mój cały świat
przewrócił się do góry nogami na kilka miesięcy, kiedy mi
towarzyszył. I mimo że wcale za nim teraz nie tęsknię, to muszę
przyznać, że był jedyną osobą, z którą tak świetnie się
dogadywałem. Cieszę się, że wtedy do niego podszedłem, ale nie
jestem pewien, czy dobrze zrobiłem, proponując mu mieszkanie. Być
może gdyby nie to, wszystko potoczyłoby się inaczej...
1970.
- Rozgość się – mruknął Chanyeol, otwierając drzwi swojego
mieszkania. Rzucił klucze na komodę mieszczącą się w niewielkim
hallu, po czym uśmiechnął się szeroko, spoglądając w stronę
swojego nowego współlokatora. - Przygotowałem dla ciebie pokój
gościnny, mam nadzieję, że to nie problem. Właściwie nie mam
więcej miejsc do spania, więc musisz się nim zadowolić – dodał
po krótkiej chwili i stanął w miejscu. - Naprzeciwko jest kuchnia,
obok łazienka, a tam salon. – Wskazał na drzwi naprzeciwko nich.
- Jak chcesz, to idź się rozpakuj, czy rozejrzyj po domu. Ja zrobię
nam coś do picia.
- Jasne – odpowiedział Baekhyun, zaciskając mocno dłoń na
rączce od brązowej walizki. - Ach, Chanyeol? - szepnął, jednak
chłopak usłyszał go i nim wszedł do kuchni, zatrzymał się w
półkroku i spojrzał za siebie, dokładnie lustrując lekko
uśmiechniętą twarz towarzysza. - Dzięki. Za wszystko. Nie każdy
na twoim miejscu zaproponowałby pomoc, dlatego jestem ci naprawdę
wdzięczny. I nawet nie wiem, jak teraz ci się odwdzięczę, ale
postaram się.
- W porządku. Nie musisz się tym martwić.
Baekhyun skinął głową, a Chanyeol już nie przejmując się tym
więcej, ruszył do kuchni, kierując się w stronę lodówki.
Wyciągnął z niej sok pomarańczowy, po czym rozlał do dwóch
wcześniej przygotowanych przez siebie szklanek i dorzucił jeszcze
po dwie kostki lodu, mimo że napój i tak był już wystarczająco
chłodny. Nie zwracając jednak na to uwagi, chwycił w obie dłonie
szklanki i pokierował się w stronę hallu, gdzie zostawił
Baekhyuna. Jednak nie zastał go tam ponownie, jedynie jego walizkę
starannie ułożoną obok komody. Westchnął cicho, rozglądając
się w poszukiwaniu zguby.
- Baekhyun? - zapytał, mrużąc oczy. Mimo oczekiwania, nie dostał
odpowiedzi. Właściwie mieszkanie nie było wielkie, więc to dawało
mu dużą przewagę. Nie musiał biegać po całym domu, żeby go
znaleźć, jak to pamiętał za czasów dzieciństwa. Czasami
mniejsza przestrzeń okazywała się być wygodniejsza. Nie myśląc
już dłużej, ruszył w stronę salonu. W środku nie było
Baekhyuna, jednak uwagę Chanyeola przyciągnęły otwarte drzwi
balkonowe. To tam się ukrył.
Powoli ruszył do wyjścia, starając się nie rozlać soku. Jego
dłonie powoli drżały od chłodu, jakim emanowały szklanki i ich
zawartość, jednak mimo to nie zamierzał ich odłożyć. I tak już
był u celu. - Też lubię tu przebywać – powiedział, gdy
zauważył Baekhyuna opartego o niewielką barierkę. Stał na
palcach i nieco wychylał się do przodu, zupełnie jakby chciał
dotknąć ręką napisu malującego się na wzgórzu. - Uważaj, bo
wypadniesz.
- Jasne – zaśmiał się, cofając się o krok, po czym odebrał
napój od Parka. - Dzięki – powiedział, po czym upił trochę
soku. - Pięknie tu. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem w Los
Angeles, coś niesamowitego – stwierdził, obracając się tak, by
znów podziwiać widok rozciągający się przed sobą. - Ten kraj to
całkowite przeciwieństwo Korei.
- Dawno tam nie byłem – odburknął w odpowiedzi, a Baekhyun
spojrzał na niego i uśmiechnął się blado, jakby ze współczuciem.
- Trochę tęsknię. Czasami naprawdę mam ochotę wyjechać stąd i
wrócić tam, ale wiem, że nie poradziłbym sobie. Tu mam wszystko,
tam zupełnie nic.
- Nie mów tak – oburzył się Byun, zaciskając usta w wąską
linię. - Ja zrobiłem coś w zupełności odwrotnego i gdybym tak
jak ty poddał się na starcie, nawet nie byłoby mnie tu –
wyjaśnił, zacieśniając długie palce na szklance wypełnionej
sokiem. - To głupie poddawać się na samym początku. Właściwie...
nie można poddawać się nigdy. Pamiętaj. Bo wszystko jest możliwie
do wykonania i takie gadanie tylko pogarsza całą sprawę. Jeżeli
naprawdę chcesz wrócić do swojego kraju, przyrzeknij to w swoich
myślach i rób wszystko, żeby wreszcie to zrealizować. Z biegiem
czasu sam zauważysz, jakie to będzie proste. Wystarczą chęci i
dobre nastawienie!
Chanyeol zaśmiał się i pokiwał z uznaniem głową.
- Masz rację. Ale myślę, że jeszcze z tym poczekam.
Przyzwyczaiłem się do USA. Ten kraj stał się moim drugim domem,
zwłaszcza że tu się wychowałem i przyzwyczaiłem do kultury, do
wszystkiego – odpowiedział, opierając się o barierkę. - Ostatni
raz w Korei byłem siedemnaście lat temu. Nawet tego nie pamiętam.
Wiem to z opowieści mamy. Byłem dzieckiem, nie zdążyłem
zapamiętać niczego. Lub zwyczajnie zapomniałem i cholernie tego
żałuję.
- Wiem co czujesz, ale hej, głowa do góry! Mam album ze zdjęciami,
mogę wszystko ci pokazać, jeśli chcesz. Choć tamten kraj, w
porównaniu z tym, to nic wielkiego. Także nic nie tracisz. -
Zaśmiał się i zamrugał kilkukrotnie oczami, po raz kolejny
upijając chłodny napój.
*
2000.
- Baekhyun twardo stąpał po ziemi – stwierdził Kris, zakładając
nogę na nogę. - Wszystko mówił z takim przekonaniem, jakby
naprawdę wierzył w swoje słowa i mocno się ich trzymał –
dodał, przenosząc wzrok z kartki na Chanyeola, który na ten gest
jedynie westchnął.
- Masz rację. On tymi słowami żył. Przynajmniej tak mi się
wydawało. Był przekonywujący i wierzyło się w jego słowa. On
sam to robił, po prostu nie potrafił tego wszystkiego zrealizować.
Przez to wszystko myślałem, że jest o wiele silniejszy niż
wyglądał z zewnątrz. Po prostu... normalnie wydawał się
strasznie kruchy, ale w środku drzemała wielka siła i przekonałem
się o tym na własnej skórze. Szkoda tylko, że ta siła powoli
gasła, a ja nie potrafiłem jej na nowo wzniecić.
- Czyli czujesz się winny jego śmierci?
- Może po części? Sam nie wiem – powiedział cicho, zaciskając
dłonie w pięści. - Nie zabiłem go, ale może nakierowałem go na
tę drogę... Mimo upływu lat, nadal nie jestem w stanie
odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ale nie czuję wielkich wyrzutów
sumienia, więc chyba nie.
- Ale gdyby nie ty, jego życie byłoby inne.
- Prawdopodobnie tak. Mogłem w ogóle nie ingerować w to wszystko,
zwłaszcza gdy Baekhyun w końcu znalazł swoją wymarzoną pracę.
Byłem z niego dumny, że tak szybko i łatwo sobie poradził.
- Co to była za praca? - Padło kolejne pytanie.
- Kilka kilometrów dalej znajdował się teatr, którego już teraz
nie ma. Dziesięć lat temu został zburzony i na tym miejscu
powstał bar mleczny. Ale wcześniej dużo ludzi tam zaglądało, bo
spektakle były naprawdę fajne. Może nie wszystkie udane, ale
jednak. Baekhyunowi dużo dało to, że biegle mówił po angielsku,
więc z łatwością dogadał się z właścicielem. Poza tym
najwyraźniej miał talent, bo dostał pracę. Grał niewielkie role,
ale do tej pory widzę jego uśmiech. Tę fascynację, gdy wychodził
na scenę, by grać. Może to jeszcze nie był szczyt jego marzeń,
ale mały urywek tego wszystkiego. I tak był już o szczebel wyżej
niż kilka tygodni wcześniej.
- Przez to, że grał w teatrze, a ty pracowałeś w redakcji, nie
widywaliście się często, tak? - zapytał Kris, kreśląc kilka słów
na papierze. - To znaczy, jeżeli dwie osoby są zapracowane, ciężko
choć przez chwilę porozmawiać. Więc nawet jeśli wprowadził się
do ciebie, nadal byłeś samotny.
- Nie – zaprzeczył szybko. - Zawsze rankiem się widzieliśmy.
Jedliśmy przy włączonym radiu. Najczęściej lecieli The Beatles i
Presley, czasami razem z nimi śpiewaliśmy, czasem tylko
rozmawialiśmy, ale nigdy nie było cicho. Później ja wychodziłem
do pracy i zostawiałem go samego. Czasami, jak wracałem, jeszcze
był. To zależało od dni, ponieważ czasem miał na południe, a
kiedy indziej na wieczór. Ale myślę, że było mu na rękę to, że
przez kilka godzin nie było mnie w domu. Mógł się wtedy w spokoju
uczyć scenariusza, bo przy mnie nigdy nie mógł się skupić.
Strasznie go rozpraszałem. Po prostu potrzebowałem rozmowy i nie
potrafiłem się zamknąć, gdy był w pobliżu.
- Szybko się do niego przyzwyczaiłeś.
- Tak – odpowiedział, kiwnąwszy głową. - Byłem głupim
nastolatkiem, który nie bardzo co miał zrobić z własnym życiem i
wtedy naprawdę cieszyłem się, że los zesłał mi Baekhyuna. Byłem
szczęśliwy, on też i wszystko zwiastowało to, że tak już będzie
zawsze. I właśnie przez to zawód był jeszcze bardziej bolesny...
~*~
Pierwszy rozdział. Krótki, kolejne będą dłuższe. Tu akcja jest mało rozbudowana, ale to dopiero początek. Udało mi się napisać wcześniej rozdział, ale nie wiem kiedy dodam kolejny. Dziękuję też za opinie pod prologiem i zachęcam do dalszego komentowania ♥ Buziaki.
Ojej ♥ cudowny, chyba jeszcze lepszy niż prolog *O*
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się motyw przerywany tzn. najpierw ten wywiad, a później to, co stało się te trzydzieści lat temu. Naprawdę, genialny.
W sumie, ten entuzjazm Baekhyuna, jego początki na ścieżce sławy są rozczulające. Może wyda ci się to nieco dziwne, ale czuję gdzieś głęboko, głęboko, że to wszystko JUŻ jest bardzo smutne. Ktoś, posiadający tak wysokie ambicje umarł... cóż, i tak czekam na rozdział drugi :)
Nie wiem czemu, Chanyeol w roku 2000 trochę mnie wkurza. Niby tylko opowiada, co się stało te kilkanaście lat temu, jednak nie podoba mi się to. Cóż, mam nadzieję, że w późniejszych częściach ta niechęć nieco się ostudzi.
Haha, do Krisa nie mam zastrzeżeń. Wybaczam mu nawet to wścibstwo, bo przecież wiadomo, jest dziennikarzem (jak to ujęłaś wcześniej jakiejś gównianej gazety)... mus to mus.
Po samym prologu odczułam przyjemność z czytania kolejnego twojego opowiadania, a to uczucie spotęgował właśnie ten rozdział *O*
Świetna robota.
Hwaiting~
Oj, ty wiesz jak napisać coś, żeby zachęcić do dalszego pisania.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny jest ten styl w jakim są pisanie rozdziały. Bardzo lubię takie rodzaje, że raz ten rok, raz ten. Ciekawie jest wtedy. ;D
Entuzjazm Baekhyuna jest praktycznie wyczuwalny. To ... niesamowite. Tak wiele poświęcić. Ja nie wiem, czy byłabym na to gotowa. Ale ta pewność, która wręcz bije od niego.
To trochę smutne, bo masz wrażenie, że to może być początek niesamowitej historii, ale jednak Chanyeol cały czas w 2000 roku razem z Krisem podkreślają, że on już nie żyje.
Ciekawi mnie, co się stanie.
Trochę nie rozumiem postawy Yeola z 2000 roku. Przecież to była jego miłość, a on opowiada o tym tak, jakby mu już nie zależało. Jakby mówił tylko o tej tęsknocie, ale swoimi dalszymi słowami zupełnie temu przeczy. To boli...
No nic, pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział. ;)
Hwaiting kochana.
Będę czekać. ;D
Uszaaaati! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, wybacz, wstyd mi, gardzę sobą, jestem okropna, padam na kolana, błagam o wybaczenie *wylewa strumienie łez* T__T Jestem okropnym człowiekiem i nie waż się zaprzeczać, wiem, że tak jest.
Dobra, zanim znowu zacznę na siebie najeżdżać, pozwól, że skomentuję ten rozdział, a potem przejdę do kolejnych kwestii. ;)
JAK JA MOGŁAM PRZEGAPIĆ PROLOG? Możesz mi powiedzieć? Nie ogarniam. Tak bardzo czekałam na to opowiadanie, a jak przyszło co do czego, to nawet nie zauważyłam, że dodałaś prolog i to prawie MIESIĄC TEMU. Q.Q Dopiero dzisiaj na twitterze zobaczyłam, jak napisałaś, że dodałaś pierwszy rozdział i tutaj biję Ci pokłony, że to napisałaś. *^* Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka była moja radość, kiedy to zobaczyłam. Uśmiechałam się jak głupia do telefonu. ;D
Przechodząc do rozdziału.
Na początek muszę Ci powiedzieć, że jesteś mistrzem w budowaniu atmosfery, ale to chyba wiesz. <3 Albo to ja po prostu potrafię wczuć się w każde Twoje opowiadanie... Chyba jedno i drugie. ^^ Uwielbiam Twoje opisy. *^* Chyba po części dlatego tak bardzo dobrze mogę się wczuć - bo Twoje opisy są NIEZIEMSKIE. *^* Poza tym muszę też pochwalić Twój szablon. Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś cholernie utalentowana i w pisaniu i wykonywaniu szablonów, dlatego nawet nie powinnam o tym mówić, ale wystrój bloga naprawdę pasuje do tego ficka. o.o W ogóle mówiłam już, że kocham opowiadania, których akcja ma miejsce w latach 60. , 70. , itp? Chyba o tym gadałyśmy, prawda? xD
Przeraża mnie postawa Chanyeola. Sprawia wrażenie takiego obojętnego na rzeczywistość, mającego wyjebane na wszystko, co go otacza. Również na Baekhyuna, który... nie żyje... a wydaje się, że go kochał... Te słowa, które wypowiedział pod koniec, że nawet za nim nie tęskni... To boli. Bardzo. Jak ubóstwiam Chanyeola i mogłabym obsypywać go płatkami róż, to tutaj najnormalniej w świecie mnie denerwuje. >< Poza tym... gardzący Chanyeol? Serio? Wykreowałaś go na całkiem innego niż wszyscy... I chyba bardzo mi się to podoba. :D Chociaż coś czuję, że często będę na niego najeżdżać. xD
Natomiast Baekhyun... Taki promyczek. :D Powiem Ci szczerze, że w tej roli bardziej pasowałby mi Chanyeol, a Baekhyun powinien być tym cynicznym dziennikarzem, ale taki stan rzeczy również mi pasuje. ^^ Myślę, że miałaś w tym jakiś cel, a znając Ciebie, na pewno będzie to coś spektakularnego. <3
Uwielbiam ten optymizm i radość Baekhyuna. *^* Coś czuję, że jeśli przez kolejne rozdziały, Baek nadal taki będzie, to chyba będę go lubiła najbardziej. xD Może dlatego, że ja sama jestem taką gadatliwą optymistką? ;D
Miło ze strony Chanyeola, że zaproponował Byunowi zamieszkanie razem z nim. *^* Przy okazji smuci mnie fakt, że Yeol jest taki samotny...
Strasznie mi się podoba, że piszesz tak jakby z dwóch perspektyw i w dwóch odcinkach czasowych. o.o To jest naprawdę duża zaleta i sprawia, że jeszcze bardziej chce się to czytać. <3
Ogólnie rozdział jest niesamowity i naprawdę nie mogę się doczekać kolejnych. <3 Od samego początku, jak dowiedziałam się, że masz zamiar pisać coś takiego, byłam strasznie zaintrygowana, a teraz to chyba będę umierała z niecierpliwości. *^*
Pewnie mnie nienawidzisz, Uszati, prawda? T__T Nie dziwię się. Ja siebie też nie znoszę. Bardzo Cię przepraszam za to, że tak zapuściłam się z czytaniem SNH. T__T Gardzę sobą do tej pory. Wiem, że szkolna wymówka jest beznadziejna, ale sama wiesz, jak jest w szkole średniej. Poza tym życie zabierają mi lektury, których w drugiej klasie mam około 30, a i tak jestem w tyle. Przerabiamy jedną lekturę za drugą, bez przerwy i każdy wolny czas, jaki posiadam, spędzam na ich czytaniu. >< Poza tym... straciłam jakoś talent do komentowania. Nie potrafię sklecić kilku normalnych zdań, dlatego dziwię się, że teraz mi się udało, chociaż ten komentarz pewnie jest beznadziejny i za krótki. Pozostaje mi jedynie błagać Cię o wybaczenie i obiecać, że dokończę SNH. Tylko musisz mi uwierzyć. Bo sama sobie nie wybaczę, jak tego nie przeczytam w całości. Mam straszne zaległości, u Izzy także, dlatego ją też będę musiała przeprosić. Wybacz. T__T
UsuńMam nadzieję, że z UD uda mi się być na bieżąco. *^* Bardzo bym tego chciała. Q.Q
Wesołych Świąt, Uszati! (chociaż pewnie i tak napiszę Ci jeszcze życzenia na tt ^^). <3
I nadal tęsknię. ;;;
HWAITING! <3333
I przepraszam jeszcze raz...
Jezus, ja tak patrzę na komentarze wyżej i myślę sobie, że ja naprawdę nie umiem pisać długich komentarzy, to chyba jakaś choroba or łoterwer. Trochę upierdliwe.
OdpowiedzUsuńHaaa, bardzo bardzo bardzo mnie zaciekawiałaś i jak zwykle z twoimi opowiadaniami - chcę więcej! Nawet nie wiesz, jak bardzo wzniecasz ciekawość tymi zapowiedziami typu "I właśnie przez to zawód był jeszcze bardziej bolesny...", aish, ja wiem, że ty to robisz specjalnie. Jesteś okrutna :C
Weny życzę wielkiej i wszystkiego najlepszego z okazji świąt ^^
Hej, Uszati. To ja, najgorsza czytelniczka. Ugh, nigdy mi się nie chcę naskrobać kilku słów. ;-;
OdpowiedzUsuńAsdfghjkl, pokochałam to opowiadanie od samego początku. Jest takie urocze~ Nie wiem, skąd Ty wygrzebałaś tę historię! Mam wrażenie, że przeszukałam cały Internet i dalej nie mogę jej znaleźć. ;;;
Mniejsza, nie zmienia to faktu, że ostro fangirluję do tego fanficka. *^*
A taki szczegół... Presley był popularny w latach '70? A ja myślałam, że
wcześniej. o_o
Życzę Ci duuuuuuużo weny! Hwaiting~
Haha może ją znalazłaś, ale nie wiedziałaś, że to ta? Dużo zmyślonych faktów jest dodanych do tej historii :3
OdpowiedzUsuńNie wiem, wiem tylko tyle, że wtedy jeszcze żył i jakieś jego kawałki były wydane, o ile internet mnie nie oszukuje. No I The Beatles też wtedy jeszcze istnieli. Właściwie ostatnie miesiące, ale jednak :3
Dziś będę dla ciebie bardzo miła, chociaż i tak jestem, kaleko <3
OdpowiedzUsuńPo pierwsze śliczny wygląd bloga, SZATA (yep biczys, już nie szafa) graficzna, ale przyszłam ci tu nakopać do zgrabnej dupy, ale spokojnie, bezboleśnie :3
Hmm to dosłownie pierwszy baekyeol, który czytam, ale tylko dla ciebie robię wyjątek. Ale jeśli przyjdzie ci do głowy kaisoo.... nie, nie myślmy o negatywach.
Ogólnie cała historia jest intrygująca i cały czas jest prowadzony wywiad yifana z chanyeolem, a to jest fajne, bo on wszystko sam opowiada przywracając wspomnienia.
Wiesz, co sądzę o twoim stylu pisania, już nie mam siły go wychwalać, powiem, że to jedno wielkie OMO. Tak jak moje oko xd
Lolz, metaforki. No i cóż, baekkie przeprowadził się do obcego faceta, który sam go do tego namówił z otwartymi ramionami.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Wiesz, że nieciekawie to wygląda, co nie?
Już nie powiem moich myśli w tym komenarzu, unnie.
No, ale niech już będzie, przymykam oko, potem drugie i jak mam je zamknięte, to nawet dobrze ta sytuacja wygląda!
Druga sprawa, pierniczku (nie komentuj, mam dziś fazę) - pięknie opisałaś to co było w barze, ich poglądy co do korei i ameryki. Niby nie istotne, ale ważne są szczegóły, które umilają czytanie. I co mogę mówić, ich znajomość zaczyna się interesująco (nie wspominam o widocznym tu zarysie zboczenia chanyeola przygarniającego z zacieszem na twarz pod swój dach baekhyuna).
Dużo się nie działo, więc to wszystko na dziś.
Pisz następny, pierniczku!
Kuuuuram cię, nawet jako kalekę ;; <3
Zupełnie zapomniałam, że nie skomentowałam pierwszego rozdziału, żal xDD Tak to jest kiedy czyta się na telefonie w środku nocy i potem nie można usnąć bo feelsy nadal targają i nie chcą puścić. Właściwie mogłabym tego nie komentować, bo Ci wczoraj jasno dałam do zrozumienia, co myślę o Unforgettable Dreams, a fangirling na żywo to chyba najlepsze, co może być *^* ♥ No ale nie byłabym sobą, gdybym tutaj nie wystosowała odpowiedniego komentarza, bo potem będę mieć wyrzuty sumienia, poza tym ja kocham komentować Twoje opowiadania i zawsze mam zbyt dużo do powiedzenia :D
OdpowiedzUsuńNa początek jeszcze raz wspomnę o tym, jak strasznie podoba mi się rozłożenie tego opowiadania na takie jakby dwie płaszczyzny (lol, Alice popisuje się profesjonalnymi terminami z języka polskiego - 13 godzin w tygodniu bardzo ryje mózg). Z jednej strony czasy można powiedzieć teraźniejsze, z drugiej lata 70 i historia BaekYeola. To nadaje całemu ff taki specyficzny nastrój i przez to czuję się, jakbym oglądała film, a nie czytała opowiadanie o.o Pierwsze spotkanie Chanyeola z Baekiem było takie niby zwykłe i niewinne, a jednak od razu zaproponował mu mieszkanie, chociaż praktycznie go nie znał. Od początku musiało coś między nimi zaiskrzyć. Polubiłam Baekhyuna, tak jak przypuszczałam, jest takim lekkoduchem z marzeniami, który jest przekonany, że zostanie sławny i dąży do tego. Chciałabym mieć takie podejście.
Kris to bardzo dociekliwy dziennikarz, wypytuje Yeola o straszne szczegóły i czasem nawet niewygodne, ale to chyba to, co dziennikarz powinien robić. Nadal nie wiem, co myśleć o śmierci Baekhyuna bo nie mogę sobie póki co wyobrazić, jak do tego doszło. On nie jest osobą, która chciałaby się zabić. I co to znaczy, że Yeol go na tą drogę "nakierował"? Zapowiada się tak niewinne, a to, co ma się wydarzyć i o czym wiemy, że się prędzej czy później wydarzy, budzi tyle niepokoju. Plus soundtrack z piosenkami Lany. Rzeczywiście dobrze się jej słucha, szczególnie czytając opowiadanie z takim klimatem.
No nic, tym razem nie będę się bardziej rozpisywać, bo to co masz wiedzieć na temat moich emocji, już wiesz bardzo dobrze :D Pozostaje mi tylko czekać na kolejne części.
Weny!
Na początku chcę zaznaczyć, że bardzo lubię twój styl pisania. Jest na wysokim poziomie i nawet jeśli jest to dopiero pierwszy rozdział i akcji jako takiej nie ma, to ja już mam ciarki. Jestem ciekawa tego opowiadania i już mogę powiedzieć, że mi się podoba. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały, wciągną mnie jeszcze bardziej, więc życzę ci weny i dużo czasu na pisanie :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze jest to, że po raz pierwszy nie wytężam swojej wewnętrznej siły, żeby coś skomentować. Pędziłam przez tekst z prędkością światła, tylko po to, aby napisać Ci, że mi się podobało. Nie wiem czy to przeczytasz, czy nie, ale może akurat wpadnie Ci w oko to słowo "podobało". Strasznie mocno!
OdpowiedzUsuńChanyeol taki retrospektywny, na dodatek cały Kris. Nie potrafię sobie go wyobrazić jako kogoś, kto z cierpliwością i fascynacją wysłuchuje innych ludzi. Co do Baekhyuna - podziwiam jego zapał i chęć stania się kimś sławnym. Kimś, kogo zapamiętałaby społeczność. Oczywiście w dobrym świetle.
Jego śmierć właściwie nie zrobiła na mnie większego wrażenia, bo dalej istnieje. Nawet jeśli to tylko wspomnienia. Może gdyby umarł na samiutkim końcu...
Naprawdę fajnie podzieliłaś niektóre części opowiadania. Czytam sobie i czytam o spotkaniu chłopców, a tu nagle stop - wchodzi Kris i jego pytania. Nieźle, to daje uczucie niedosytu co jakieś trzy minuty. Zmiana narratorów też zupełnie zmienia tekst. Raz jesteś blisko Chanyeola i słuchasz co ma do powiedzenia, a drugim razem uczestniczysz w innej bajce. Fantastyczne!
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Jak ja się cieszę, że tu zajrzałam! Miałam zacząć od 'zamkniętego umysłu', bo jeszcze nie czytałam Twojej twórczości, choć słyszałam wiele dobrego na jej temat. Prolog pochłonęłam szybciej, niżbym się mogła spodziewać. Wciągasz od samego początku. Zwłaszcza, że zaintrygowała mnie forma wywiadu i wspomnień. Świetny pomysł, realizacja jeszcze lepsza. Waa, nie do wiary jak Baekhyun i Chanyeol się różnią. To znaczy.. różnili. Podobno to prawda z tym przyciąganiem przeciwieństw, dlatego po głębszym zastanowieniu nie dziwię się, że od razu przypadli sobie do gustu. Intryguje mnie to jak i dlaczego popełnił samobójstwo, kiedy jednocześnie wolałabym nie wiedzieć. To dopiero dziwne. Kolejną świetną rzeczą jest to, że w sumie w pewnym sensie zapoznałaś nas już z zakończeniem, a jednak zostawiłaś sobie tak wielkie pole do popisu, że ciężko się czegokolwiek spodziewać. Tajemniczość, tak, to zdecydowanie plus. Kris i Chanyeol zgodnie twierdzą, że Baek twardo stąpał na ziemi. Ja odbieram go trochę inaczej - jakby miał na sobie tylko taką maskę, bo w środku chyba był wielkim marzycielem. No, nie wiem, może to tylko ja. Zaciekawiło mnie, jak Yeol teraz ze spokojem, może i trochę z pogardą o tym wszystkim opowiada. Rozumiem, że minęło bardzo dużo czasu, ale hm.. Tak, zdecydowanie potrzebuję wyjaśnień i kolejnego rozdziału, żeby może chociaż trochę oczyścić umysł. Teraz się będę cały czas zastanawiać, co też między nimi było, co też zaszło. Bo początki ich znajomości wydawały się niesamowicie lekkie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę bardzo, bardzo dużo weny! :)
33 years old Sales Associate Allene Linnock, hailing from McCreary enjoys watching movies like Where Danger Lives and Couponing. Took a trip to Ha Long Bay and drives a Ferrari 250 GTO. lubie to
OdpowiedzUsuń